Króluj nam Chryste!
W Apokalipsie św. Jana Apostoła czytamy, iż Babilon, czyli Wielka
Nierządnica, jest to Wielkie Miasto mające władzę królewską nad
królami ziemi (por. Ap 17, 5. 18). Oznacza to system polityczny dążący
do totalitarnej władzy nad światem, zwalczający chrześcijaństwo.
Dlatego św. Piotr nazywa starożytny Rzym „Babilonem” (zob. 1 P
5, 13), gdyż Imperium Rzymskie było wówczas głównym takim
systemem. „Babilon” oznacza też rzeczywistość duchową za nim
stojącą, bowiem ustroje państw totalitarnych odzwierciedlają
system demoniczny.
Jego
korzenie sięgają biblijnej wieży Babel. Mieszkańcy
całej ziemi mieli jedną mowę [...] i rzekli: „Chodźcie,
zbudujemy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał
nieba, i w ten sposób uczynimy sobie znak
(dosłownie: imię),
abyśmy
się nie rozproszyli po całej ziemi”
(Rdz 11, 3-4). Bóg jednak nie chciał zjednoczonego „świeckiego
świata”, dlatego rozproszył ludzi i pomieszał im języki. Wolą
Boga jest, aby ludzie dzielili się na kraje, narody i języki, a
jednoczyć ma ich jedna wiara i Kościół, a nie superpaństwo,
które współcześnie znów jest budowane.
Część
protestantów twierdzi, że Babilon to światowy system religijny, a
do tego najbardziej „pasuje” Kościół katolicki. Pogląd taki
zaczęli głosić w 1307 roku dolcyści
we Włoszech wywodzący
się z tzw.
braci
apostolskich, jednakże
jego rozpropagowanie jest dziełem Marcina Lutra, który
rozwinął go, z nienawiści do papieża, w pamflecie „O niewoli
babilońskiej Kościoła” z 1520 roku. Zapytany wtedy, jaki
autorytet pozwala mu tak czynić odpowiedział, że „jego własny
autorytet jest ku temu wystarczający”.
Współczesnym
argumentem jest to, że wieża Babel, miała „sięgać nieba”, co
rzekomo oznacza, iż była próbą dotarcia do Boga. Z tekstu jednak
wcale nie wynika, że był to wytwór religijności, ale
właśnie świeckości. Niektórzy twierdzą, iż był to zikkurat,
czyli wieża do obserwacji astrologicznych, budowana w starożytnym
Babilonie, jednakże jest to przeniesienie z czasów o wiele
późniejszych. Księga Rodzaju nie twierdzi, że był to zikkurat,
ale po prostu wieża (hebr. umigedal).
Również
teoria, że użycie cegieł symbolizuje samowolną ludzką „religijność”, w przeciwieństwie do kamienia, na którym składano prawe ofiary dla
Pana, jest naciąganiem do z góry przyjętej tezy (choć takie
alegoryczne rozumienie tego zapisu jest inspirujące i do
zaakceptowania). Produkcja cegieł świadczyła o rozwiniętej
ludzkiej przedsiębiorczości, co jest potwierdzeniem, że Babel była
symbolem dominacji doczesności. Żydzi w niewoli egipskiej również
wyrabiali cegły, co nie świadczyło o ich fałszywej religijności,
ale o zaprzęgnięciu do budowy systemu państwowego, który ich
uciskał (zob. Wj 1, 8-14).
Francis
Frangipane, wybitny protestancki nauczyciel życia duchowego, w
książce „Trzy pola walki”, dał umiarkowaną, niesprzeczną z
katolicyzmem, wykładnię problemu. Zdefiniował, że „duch
Babilonu, to duch kompromisu ze światem”. Opisał go wprawdzie
także jako wpływ ludzkiej płytkiej religijności na wiarę, co
jednakże dotyczy „każdego kościoła”, a walkę z nim na
poziomie kościołów lokalnych i pojedynczego wierzącego, czyli
„wychodzenie z Babilonu”, jako „odrzucanie duchowej pychy na
rzecz upodobniania do Chrystusa poprzez pokorę, wstrzemięźliwość
i czystość serca”.
Jedną z
podstawowych linii podziału w protestantyzmie, jest stosunek do
Kościoła katolickiego. Część denominacji i poszczególne zbory
uważają go za jeden z kościołów chrześcijańskich, aczkolwiek
„dodający tradycję”, inne za apokaliptyczną Wielką
Nierządnicę, największe zło w dziejach świata, Babilon z którego
trzeba wyjść. Ana Mendez wspominała na konferencji zorganizowanej
przez protestantów w Warszawie w 2009 roku: „Kiedy nawróciłam
się [na protestantyzm] powiedziano mi, że Kościół katolicki to
Babilon i każdy chrześcijanin musi się od niego oddzielić. Kiedy
jednak zaczęłam czytać Biblię, zrozumiałam, że to nieprawda.
Babilon to nie system religijny, ale światowy system polityczny”.
Kościół katolicki przez wieki zmagał się z presją ze strony systemu światowego, chcącego sobie podporządkować sprawy wiary. W pierwszym tysiącleciu ingerencje cesarzy bizantyjskich doprowadziły w końcu do oderwania się kościołów wschodnich, które odtąd były jawną podporą władzy świeckiej. Kościół na Zachodzie w IX i X wieku podlegał presji świeckich rodów rzymskich, a w XI i XII stuleciu musiał walczyć z cesarzami niemieckimi, którzy uzurpowali sobie prawo inwestytury, czyli ustanawiania biskupów. W XIV wieku królowie francuscy wywierali nacisk na papieży powodując smutny okres „niewoli awiniońskiej”.
W 1534 roku
parlament angielski ogłosił króla Henryka VIII „głową
kościoła”. Duchownych, którzy nie chcieli tego uznać skazywano
na śmierć wśród tortur, a zakonnikom kaci żywcem wyrywali serca.
Spalono nawet kości św. Tomasza Becketa, prymasa zabitego w XII
wieku przez dworzan Henryka II, gdyż bronił wolności Kościoła
przed ingerencjami króla. Od reformacji parlament uchwalał również
dogmaty (m. in. że nie ma piekła) i zatwierdzał teksty
modlitewników. Katolików jeśli nie zabijano, to prześladowano na
wszelkie możliwe sposoby, jak ograniczenia w podróżowaniu, zakaz
zbliżania się do Londynu bliżej niż 16 km, wykluczenie z wielu
zawodów, wywłaszczenia i dodatkowe podatki. W Wielkiej Brytanii do
dziś biskupów anglikańskich wybiera i ustanawia premier rządu.
W państwach
niemieckich w 1555 roku wprowadzono zasadę „czyja władza, tego
religia” (łac. cuius
regio – eius religio),
w skutek czego narzucono protestantyzm przemocą wszystkim
mieszkańcom wielu z nich, lub zmuszono do emigracji. Konfesje
(oficjalne doktryny) protestanckie były uchwalane przez sejmy
Rzeszy. Generalnie w protestantyzmie kościelna władza papieża
została zastąpiona władzą świecką. W krajach skandynawskich
królowie wprowadzili reformację po to, by zagarnąć majątek
kościelny, a luteranizm ogłoszono „religią państwową”.
Księżom katolickim zakazano wstępu na ich terytorium pod karą
śmierci, co w Norwegii obowiązywało do połowy XIX wieku. Rozmaite
formy dyskryminacji katolicyzmu istniały do lat 90. XX wieku. Tak
np. do 1952 roku katolik w Szwecji mógł dostać paszport dopiero po
otrzymaniu „świadectwa moralności” od miejscowego pastora.
To Wielka
Nierządnica, pijana
krwią świętych i krwią świadków Jezusa
(Ap 17, 6), nieustannie prześladowała Kościół katolicki,
mordując przede wszystkim dziesiątki tysięcy księży. Tak było w
reformacyjnej Anglii, potem podczas rewolucji we Francji 1789-1795
roku, w rewolucyjnym Meksyku w latach 1910-1929, w bolszewickiej
Rosji i jej powojennych satelitach, w republikańskiej Hiszpanii z
lat 1931-1939, przez narodowo-socjalistyczne Niemcy okupujące
Europę, w komunistycznych Chinach i innych zbrodniczych reżimach.
Nieprzerwane morze krwi milionów wiernych katolików wytoczył
Babilon, czyli system światowy, w swoich różnych totalitarnych
wcieleniach.
Katolicyzm
sprzeciwiał się totalitarnym dążeniom władców, co wściekało
już rewolucyjnego „reformatora” Marcina Lutra, który utyskiwał:
„To wina diabła, papieża i książąt, że władzy nie ma i każdy
robi co mu się żywnie podoba. Zwierzchność musi motłoch pędzić,
bić, dusić, wieszać, palić, ścinać, łamać kołem, żeby się
jej bano i żeby tak lud trzymany był w ryzach”.
Marcin
Luter był też
zwolennikiem przymusowej służby wojskowej i jako pierwszy w
dziejach, przymusowego państwowego szkolnictwa, do wprowadzenia
którego zachęcał panujących już w 1524 roku. Zrealizowało ten
postulat, jako pierwsze, kilka kolonii purytańskich w Nowej Anglii
oraz militarystyczne Państwo Pruskie, toczące z katolicyzmem
Kulturkamf
(walkę kulturową) o rząd dusz. Obecni rządzący europejskimi
państwami systemu babilońskiego, pod który niestety podlega Polska, idą
dalej, obniżając wiek przymusu szkolnego, wprowadzając przymusowe
przedszkola i to już od 3 roku życia oraz odbierając dzieci
rodzicom pod byle pretekstem. Liderem w tym zbrodniczym procederze
jest Szwecja, gdzie „państwo” zabiera rodzicom rocznie
kilkadziesiąt tysięcy dzieci.
Jan Kalwin, twórca pierwszego w Europie państwa totalitarnego – „Republiki” Genewskiej, wprowadził kontrolę służb specjalnych nad życiem prywatnym obywateli. Agenci i donosiciele tropili ludzi, którzy ośmielali się bawić (purytanie jeszcze przez około dwieście lat uważali śmiech za grzeszny). Zakazany był oczywiście taniec, gry, wszelkie zabawy, ozdoby i kolorowe ubrania. Zniesiono wszystkie święta (Kościół katolicki w średniowieczu, aby ulżyć ludowi, wprowadził ponad 40 wolnych dni). Specjalne komisje tropiące „zbytek” chodziły po domach i karały ludzi, którzy mieli na przykład „zbyt dużo marmolady”. Na karę trzech dni aresztu o chlebie i wodzie skazano tam podróżnych, którzy w karczmie zjedli "aż" 12 pierogów. Ten ostatni obłęd niestety dotarł nie tylko do krajów opanowanych przez kalwinizm, zwłaszcza Szkocji (dowcipy o Szkotach są smutnym echem tej religii), ale też do Polski, gdzie sejm, w którym w drugiej połowie XVI wieku była znacząca część protestantów, przeważnie kalwinistów, uchwalił „ustawę o zbytkach”, mniej oczywiście restrykcyjną i skierowaną przeciw mieszczanom i rolnikom.
Był to
ewidentny objaw anankastycznej osobowości „reformatora” z
Genewy, objawiającej się we wrogości do okazywania uczuć,
perfekcjonizmie i despotycznym narzucaniu innym swej woli. Ciekawy opis tego
schorzenia duszy zawarł wybitny polski psychiatra prof. Antoni
Kępiński w książce „Psychopatie”. Przypadłość ta miała
wpływ na surowy stosunek Kalwina do kobiet, w tym również swojej
żony, która była mu, jak twierdził „wzorowo” posłuszna i
uległa. Z zawziętością też karał, nawet śmiercią, tych którzy
wykraczali poza narzucone przez niego przepisy religijne, lub
ośmielili się mieć inne zdanie. Była to zupełnie inna osobowość,
niż u popędliwego i skrajnie emocjonalnego Lutra, który
najczęściej obrzucał swoich przeciwników stekiem najróżniejszych
epitetów, przekleństw i wulgaryzmów.
Karanie
śmiercią za wiarę katolicką było w XVII wieku zwyczajnym
sposobem postępowania w krajach o religii post-kalwińskiej: Anglii
za Cromwella, czy kolonii Massachusetts. Lżejsze kary spadały tam
nawet na tych, którzy tylko ośmielali się świętować dzień
Bożego Narodzenia, zakazany przez purytanów. Protestanci
prześladowali się nawzajem: luteranie anabaptystów, anglikanie
purytanów, kalwiniści menonitów. Wszyscy zaś uciekali do
katolickiej Polski, która dawała schronienie Holendrom, Szkotom,
Niemcom, Żydom, Ormianom, Wołochom i Tatarom, bez względu na
wyznanie.
Kalwinizm
wywołał szczególne spustoszenia w psychice wyznawców tej religii.
Doktryna o predestynacji masowo wywoływała lęk u ludzi, czy aby
należą do liczby przeznaczonych do zbawienia. Utrata chęci życia,
epidemia depresji i niezliczone samobójstwa to skutek reformacji w
Szwajcarii, Holandii i Szkocji. Przerażający opis tego zjawiska
zawiera praca francuskiego historyka Jeana Delumeau „Strach w
kulturze Zachodu XIV-XVIII w.”. Charakterystyczny, obniżony
nastrój jeszcze obecnie zauważają badacze w protestanckich krajach
germańskich, choć ich rodacy – katolicy w tych samych miejscach,
na przykładzie wysp szkockich, mają większą radość życia. To
obsesyjne pytanie: „Czy należę do wybranych?”, nurtowało wielu
przez dwa stulecia.
Inni
reagowali wzmożoną pracą, a motywem bogacenia się było
udowodnienie sobie i innym, że się jest w liczbie błogosławionych.
Niemiecki naukowiec Max Weber stworzył w 1905 roku, m. in. na tej
podstawie, teorię o protestanckich korzeniach kapitalizmu, do dziś
powielaną. Był on też zwolennikiem germanizacji Polaków oraz
izolowania katolików i Żydów, jako „niepasujących do
niemieckiej kultury”. Współcześni historycy i ekonomiści
obalają ten tzw. „mit weberowski”, gdyż wpływ reformacji na
gospodarkę był ujemny. Przede wszystkim w Anglii, gdzie szaleństwo
Henryka VIII pchnęło do burzenia klasztorów będących lokomotywą
ówczesnej gospodarki, wraz z całą ich infrastrukturą, typu młyny,
manufaktury i biblioteki (protestanci spalili wówczas 30 tysięcy
rękopisów). Opóźniło to, bliską wówczas, rewolucję
przemysłową o prawie 200 lat.
W Holandii,
dawanej za przykład tej teorii, elitę gospodarczą i kulturalną
stanowiła 30% mniejszość katolicka wraz z Żydami. Również
Szwajcaria, sztandarowy kraj „mitu Webera”, jest w 47% katolicki,
a jego gospodarność wynika z charakteru ludzi i uniknięcia wojen.
W USA kapitalizm rozwijał się na Północy, zamieszkałej w
znaczącej części przez katolików i Żydów, a czysto
protestanckie Południe było poważnie zacofane gospodarczo. W RFN
wyżej rozwinięte są landy katolickie, które dofinansowują
budżety landów protestanckich, także zachodnich.
Być może
największa część mieszkańców krajów opanowanych przez
reformację, z czasem „dała sobie na luz”. W kalwińskich
uznali, że skoro i tak pójdą do piekła, to można sobie chociaż
teraz „poszaleć”, a jeśli i tak są przeznaczeni do nieba, to
też czemu by nie? W luterańskich, gdzie przyjęli, że wystarczy
„tylko wiara”, posłuchali się Lutra, który ogłosił: „Bądź
grzesznikiem i grzesz mocno, lecz jeszcze mocniejsza niech będzie
twa wiara”. Zresztą twierdził on, że „w każdym dobrym uczynku
sprawiedliwy grzeszy”, zatem co za różnica.
Na efekt
tych nauk nie trzeba było długo czekać. Wkrótce pod pretekstem
„reformacji” w Rzeszy, zaczęto rabować dobra kościelne,
zagarniać klasztorne ziemie i zabudowania. Zniszczono około tysiąca
kościołów i klasztorów. Zorganizowane bandy napadały na
klasztory żeńskie, uprowadzały i nierzadko gwałciły zakonnice,
które następnie sprzedawano na „żony” dla wyznawców
„zreformowanej” religii. Również sam „reformator” wziął
Katarzynę von Bora od takiego „błogosławionego złodzieja”,
jak go nazwał.
Anabaptyści,
zafascynowani ideami reformacji, postanowili wprowadzić „raj na
ziemi” poprzez rewolucję, stając się pierwszymi komunistami, do
których odwoływał się Karol Marks. Zaszli też jeszcze dalej w
moralnej anarchii, wprowadzając poligamię. Jeden z ich przywódców,
Jan z Lejdy, ogłoszony przez protestanckich rewolucjonistów „królem
Nowego Królestwa Syjonu”, wziął sobie aż dwadzieścia „żon”.
Tego było już za wiele dla Lutra, który akceptował wielożeństwo,
ale tylko dla elity. Henrykowi VIII radził, by zamiast się
rozwodzić, wziął sobie drugą „żonę”. Wraz ze swoimi
najbliższymi współpracownikami, Melanchtonem i Butzerem, podpisał
później dla księcia Hesji „zgodę” na posiadanie dodatkowej
„żony”, „dla dobra sprawy” i takiego „ślubu” mu
udzielili. W zamian książę miał nadal politycznie i finansowo
wspierać reformację.
Gdy
anabaptyści rozpętali wojnę chłopską 1524-26 roku, Marcin Luter,
nienawidzący ludu, apelował do książąt, by „zabijać chłopów
jak wściekłe psy [...], bo teraz nie chodzi o cierpliwość i
miłosierdzie, lecz jest czas miecza i gniewu, i każdy powinien bić,
kłuć i zabijać”. Nagle nawet zapomniał o swoim dogmacie „tylko
wiara”, obiecując że „książę może teraz przelewem krwi
lepiej na niebo zasłużyć, niż inni modlitwą”. Zachęcone tą
nową obietnicą zbawienia wojska książęce zabiły około sto
tysięcy ludzi, a całe wsie zniknęły z powierzchni ziemi.
Dekadencja
posunęła się bardziej, niż wyobrażał to sobie Luter. Gdy pod
koniec życia przybył do Wittenbergi, gdzie ta rewolucja się
zaczęła, załamał się stanem moralnym i duchowym jej mieszkańców.
Wołał, że „jest to gorsze niż Sodoma”, a zrozpaczony zaczął
miewać myśli samobójcze i widzieć nękające go demony, co być
może przyśpieszyło jego śmierć. Przez następne ponad półtora
wieku protestantyzm nie wykazywał żadnego zapału misyjnego, poza
grabieżczymi wojnami toczonymi przez Szwecję. Pogrążał się
natomiast w kryzysie wiary i obyczajów.
Angielski
publicysta zielonoświątkowy Colin Whittaker, w książce „Wielkie
przebudzenia”, tak pisze o sytuacji w Brytanii pierwszej połowy
XVIII wieku:
„Cały
naród wydawał się zaprzedany orgii pijaństwa, co sprawiało, że
samo brzmienie słowa Anglik było smrodem dla nozdrzy innych narodów
- powiada Silvester Norne w swojej Popular history of Free Churches.
Teatr był szokująco wulgarny i zdeprawowany. Literatura tego okresu
nawet dziś zostałaby zakwalifikowana jako hard porno. Poligamia,
wszeteczeństwo, homoseksualizm nie były uważane za grzech. Kwitła
przemoc. Bandy pijanych chuliganów przemierzały ulice i wywoływały
w kobietach bezsilną złość, a bezradnych mężczyzn skazywały na
okrutne tortury. Konstablowie [policjanci] podzielali pijackie
obyczaje swoich czasów i byli zwykle skorumpowani. Boks był dziki i
morderczy, a brały w nim udział nawet kobiety.
A co robił
Kościół [protestancki] przed 1739 rokiem? Głównie spał. Biskup
[anglikański] Ryle powiada: Zarówno anglikanie, jak i
nonkonformiści [denominacje post-purytańskie] wydawali się w końcu
zgadzać co do jednego, mianowicie, że należy zostawić diabła w
spokoju i nic nie robić dla serc i dusz ludzkich”.
Ponad
sto lat później, w 1855 roku, na Zgromadzeniu Pastorów w Berlinie,
ujawniono stan rzeczy w protestanckich krajach niemieckojęzycznych.
Podano np., że „w Berlinie, na 420 tysięcy mieszkańców, w
niedzielę chodzi do kościoła 20 tysięcy, a 400 pozostaje w domu,
idzie na przechadzkę, albo wałęsa się po piwiarniach i
winiarniach”. Według danych z 1851 roku w Meklemburgii liczącej
500 tys. mieszkańców (która w całości przyjęła reformację w
1549 roku) łącznie we wszystkich zborach na terenie trzech
powiatów, w ciągu roku 228 razy nie odbyło się niedzielne
nabożeństwo, ponieważ nie przyszła ani jedna osoba.
W 469
miejscowościach tego kraju większość dzieci była nieślubna, w
wielu z nich liczba dzieci nieślubnych dziesięciokrotnie
przewyższała liczbę ślubnych, a w 79 miejscowościach wszystkie
dzieci były urodzone poza małżeństwem. Wynika z tego, że w ogóle
nie brano ślubów. W tym czasie w krajach katolickich, jak Włochy i
Hiszpania, dzieci pozamałżeńskie były rzadkością. Jeszcze w
1932 roku w Polsce, według „Małego Rocznika Statystycznego”,
ich liczba nie przekraczała 6%.
Te
zatrważające dane rozbijają w gruzy popularną bajeczkę dla
grzecznych dzieci, o surowych „purytańskich” obyczajach dawnych
protestantów. Nic dziwnego, że słynny amerykański kaznodzieja
protestancki drugiej połowy XX wieku, zajadły wróg katolicyzmu,
Jimmy Swaggart, sam dwukrotnie skompromitowany przez nierząd,
twierdził iż „Kalwin wysłał niezliczone dusze do piekła”.
Doktryna o
Kościele katolickim, jako Wielkiej Nierządnicy była propagowana
przede wszystkim na południu Stanów Zjednoczonych. W tamtejszych
zborach przez kilka stuleci uczono tego ludzi od dzieciństwa. Ich
pastorzy głosili też, a niektórzy do dziś to czynią, że
małżeństwo mieszane między rasami, to grzech cudzołóstwa. Nie
przeszkadzało to jednak pewnym Białym mieć dzieci z pracującymi
na ich plantacjach Murzynkami, a następnie sprzedawać je jako
niewolników. Biali protestanci z Południa utrzymywali niewolnictwo
i z tego powodu oddzielili się od współwyznawców z Północy,
przez co powstały osobne denominacje, głównie południowi
baptyści, akceptujące ten system. Katolicy zamieszkiwali z reguły
Północ. Znamienna jest w związku tym geneza wojny secesyjnej lat
1861-65.
Trzeba
pamiętać, że wojna ta została poprzedzona wielkim przebudzeniem
duchowym na północnym wschodzie USA w latach 1857-59, owocującym
nawróceniem miliona niewierzących i ożywieniem wiary miliona
chrześcijan. Biblijny chrześcijański tekst the
Battle Hymn of the Republic,
autorstwa Julii Ward Howe, śpiewany przez żołnierzy Unii, jest
jednym z jego wyrazów. Południowcy natomiast chcieli oderwać się
od Unii, by móc wciąż swobodnie korzystać z nieludzkiego prawa,
które Północ chciała wreszcie znieść, co jest powszechnie
znane.
Słabo
natomiast znany jest w Polsce fakt, iż drugim głównym powodem
secesji było domaganie się przez południowe stany całkowitego
zakazu osiedlania się tam katolików, na co Kongres nie chciał się
zgodzić. Także założony w 1865 roku przez ówczesnego przywódcę
masonerii amerykańskiej, jednego z najsłynniejszych wolnomularzy i
satanistów w dziejach, Alberta Picke, pierwszy Ku-Klux-Klan, na
czele z „Wielkim Czarownikiem” (ang. the
Grand Wizard),
prócz prześladowania Murzynów i zwalczania Republikanów, miał
charakter protestanckiego integryzmu. W świetle tego, osobliwą
ciekawostką jest sympatia, jaką darzą Konfederację niektórzy
„konserwatywni” katolicy w Polsce.
Drugi
Ku-Klux-Klan, założony w 1915 roku przez pastora metodystycznego
Wiliama J. Simmonsa, już jawnie głosił, iż jego celem jest walka
z katolikami, Żydami i imigrantami. Tworzył on „Niewidzialne
Cesarstwo” (ang. the
Invisible Empire
- znamienna nazwa) liczące wiele milionów członków –
protestanckich fundamentalistów, na których czele stał „Imperialny
Czarownik” (ang. the
Imperial Wizard)
oraz „Tytani” (szefowie w poszczególnych stanach), „Olbrzymi”,
„Cyklopi” i wspierający ich członkowie rad: „Geniusze”,
„Hydry” i „Furie”.
Kroniki
filmowe z lat 20. pokazują na ulicach amerykańskich miasteczek
transparenty z napisami „Żydzi i katolicy precz z naszego miasta /
kraju”. Kilka lat później takie same napisy pojawiły się w
Niemczech. Prowadzono w wielu stanach bojkot firm i sklepów będących
własnością katolików oraz dążono do usunięcia nauczycieli -
katolików ze szkół. Kiedy wśród protestantów rozeszła się
plotka, iż papież Pius XI ma przybyć do Ameryki, grupy uzbrojonych
fanatyków przeczesywały pociągi i pilnowały statków
przypływających do portów. Inni „zabezpieczali” granicę z
Meksykiem, aby w żadnym razie nie wpuścić papieża na terytorium
kraju.
Gdy w
wyborach w 1928 roku wystartował Al Smith, pierwszy katolicki
kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych, rozpętano przeciw
niemu ogromną kampanię nienawiści, a Ku-Klux-Klan zagroził jego
śmiercią, w razie gdyby go wybrano. (Pierwszy prezydent katolik –
John Kennedy został w 1963 roku zamordowany, a mocodawców
oficjalnie nie wykryto.) Najbardziej znamienna jest jednak ówczesna
argumentacja protestantów:
Twierdzili,
że katolik nie może być prezydentem, gdyż jako katolik musi
słuchać przede wszystkim papieża i wiarę przedkładać ponad
sprawy świeckie. Natomiast protestant jakiegokolwiek wyznania, może
być prezydentem, gdyż wedle doktryny reformacji, podlega on
całkowicie władzy świeckiej i nie ma ryzyka, że przedłoży
posłuszeństwo Chrystusowi i swemu kościołowi ponad
„demokratycznie” ustanowione prawa i doczesny interes
amerykańskiego imperium. Tym samym jawnie przyznawali, że to
właśnie protestantyzm uprawia nierząd ze światowym systemem
babilońskim.
Agresja
tego środowiska kierowała się jednak nie tylko przeciwko
katolikom, ale też przeciw innym szczerze wierzącym. Zakapturzeni
napastnicy atakowali pierwsze zgromadzenia zielonoświątkowe,
zakłócali nabożeństwa, obrzucali kamieniami i podpalali zbory,
zatruwali wody oraz grozili śmiercią. Z reguły pierwsi
charyzmatycy byli usuwani ze wszystkich denominacji protestanckich. Z
duchowego punktu widzenia można zauważyć, iż secesja Południa i
pierwszy Ku-Klux-Klan, to reakcja sił ciemności
na wspomniane Drugie Wielkie Amerykańskie Przebudzenie, zaś drugi
Ku-Klux-Klan i sprzeciw ogółu wyznań protestanckich, to reakcja
sił ciemności na przebudzenie zielonoświątkowe. Także w Europie
przywódcy protestanccy, w „Deklaracji Berlińskiej” z 1910 roku,
potępili jako „dzieło diabła” przebudzenie pentakostalne,
które rozpoczęło się w tym czasie, także na ziemiach polskich.
Jeden
z pierwszych przywódców i twórca systemu finansowania
protestanckiego „Cesarstwa” w USA, Edward Clarke, „Imperialny
Czarownik” pro
tempore
(rezerwowy), uważający się za inkarnację Juliusza Cezara i
Dalajlamę, został zamknięty w szpitalu psychiatrycznym w 1932
roku, jednakże obłąkańcza nienawiść trwała.
Gdy w
pierwszej połowie XX wieku w USA prowadzono eugenikę, poprzez zakaz
małżeństw i przymusową sterylizację osób uznanych za
„nieprzydatnych dla społeczeństwa”, zaakceptowało to również
wiele denominacji protestanckich. Pastorzy w kazaniach zachęcali
wiernych do popierania tego zbrodniczego prawa. Miało ono pomóc w
„oczyszczeniu” i dominacji amerykańskiej „rasy panów”,
zwanej WASP (ang. White
Anglo-Saxon Protestants;
Biali Anglo-Sascy Protestanci).
Amerykańska
Liga Kontroli Urodzin, organizacja promująca eugenikę i segregację
rasową, przekształciła się w 1952 roku w Międzynarodową
Federację Planowanego Rodzicielstwa i zajmuje się odtąd
mordowaniem dzieci nienarodzonych (zwłaszcza wśród Murzynów),
rozpowszechnianiem antykoncepcji i demoralizacji.
Ustawa
antyimigracyjna, przeforsowana przez Południowców w 1924 roku,
miała na celu wstrzymanie napływu do Stanów Zjednoczonych
osadników z Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej, a więc
katolików, prawosławnych i Żydów, którzy zdaniem germańskich
protestantów „zaśmiecali rasę”. Jej najdłużej trwającą pozostałością był uparcie podtrzymywany do niedawna obowiązek wiz dla
Polaków wprowadzony w tymże 1924 roku w oparciu o nią.
Wszystkie
te idee i praktyki przejęli następnie w III Rzeszy narodowi
socjaliści, a większość rządzący Szwecją socjaliści.
Niemieccy protestanci już w 1930 roku zaczęli się organizować na
wzór nazistowski w Deutsche
Christen i
postanowili chrzcić tylko „Aryjczyków” oraz ordynować na
pastorów jedynie „czystych rasowo”. Organizacja ta ogłosiła
później Hitlera „drugim Lutrem”. W 1933 roku na Wielkim
Kongresie Germańskich Chrześcijan w Berlinie, pastor otwierający
go stwierdził: „My mówimy, że walczący faszysta z Grupy
Szturmowej bliższy jest woli Bożej niż Kościół, który nie
przyłącza się do radości Trzeciej Rzeszy”. Była to aluzja do
przeciwnej postawy katolików, której wyrazem stała się w 1937
roku encyklika papieża Piusa XI Mit
brennender Sorge
potępiająca nazizm, odczytana we wszystkich parafiach w Niemczech.
Więcej o tym pisze Vittorio Messori w książce „Czarne karty
Kościoła”.
Wpływ
protestantyzmu na poparcie dla totalitarnego systemu najlepiej widać
właśnie na przykładzie Niemiec, państwa podzielonego po równo na
katolików i protestantów. Mapa wyników wyborów do Reichstagu w
1932 roku pokrywa się dokładnie z mapą wyznaniową, bowiem
generalnie protestanci głosowali za narodowymi socjalistami, lub
komunistami, a katolicy na partie centrowe. Zwrócił na to uwagę
jeden z najwybitniejszych apologetów chrześcijańskiej cywilizacji
w XX wieku, historyk i publicysta, Erik von Kuehnelt-Leddihn, w
książce „Przeciwko duchowi czasu”, poświęconej różnym
społecznym aspektom dziejów Kościoła.
O tym, że
sukces nazistów nie był po prostu skrajnym przejawem nacjonalizmu
niemieckiego, ale fenomenem cywilizacyjnym i religijnym świadczy
fakt, iż spośród wszystkich regionów Niemiec, najwięcej głosów,
bo aż 79%, NSDAP otrzymała... na Mazurach, zamieszkałych w
przeważającej większości przez ludność polską i
polskojęzyczną. Był to jednak obszar pierwszego w świecie państwa
protestanckiego od 1525 roku (Prusy Książęce), gdzie całej
ludności narzucono luteranizm. Leżąca na tym samym terenie, czysto
katolicka Warmia, zamieszkała częściowo przez Polaków, ale w
większości przez Niemców, głosowała na katolicką partię
Centrum. Na obszarach południowego pogranicza alpejskiego, gdzie
mieszkają najbardziej tradycyjni katolicy (rodzinne strony Benedykta
XVI), naziści otrzymali znikomy odsetek głosów, np. w jednym z
okręgów Bawarii tylko 2%. Nie zmienia tego obrazu fakt, iż kilku
przywódców III Rzeszy, wyznających okultyzm i pogańską religię
starogermańską, pochodziło z rodzin katolickich.
Znaczny
sukces odnieśli hitlerowcy na obszarach, gdzie narodził się
luteranizm: Saksonia-Anhalt i Turyngia. Tam też najwięcej głosów
otrzymali komuniści, przez co te dwa lewicowe grupowania uzyskały
łącznie przytłaczające poparcie niemieckich protestantów.
Ludność ta stanowiła po drugiej wojnie światowej podstawę
totalitarnego systemu NRD. Na cztery tysiące tamtejszych pastorów,
trzy tysiące było informatorami komunistycznej tajnej policji
Stasi. Obecnie post-protestanckie Niemcy Wschodnie, to najbardziej
zateizowany obszar na świecie, gdzie według danych z 2012 roku,
około 66% mieszkańców deklaruje się jako ateiści, a znaczna
część pozostałych nie ma żadnego związku z jakimkolwiek
wyznaniem. Taki jest finał antykatolickiej rewolucji rozpętanej
przez wittenberskiego „reformatora głoszącego, że Kościół katolicki to Babilon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz