Króluj nam Chryste!
Jednym z największych i
najbardziej powszechnych zagrożeń dla życia duchowego
chrześcijanina i zarazem dla życia całego Kościoła jest
duszewność, czyli mylenie aktywności naturalnych władz duszy: rozumu, woli, pamięci i uczuć, z
autentycznym życiem wiary, wypływającym z ducha ludzkiego
złączonego z Trójcą Świętą.
Problem
ten
obnaża św. Juda Apostoł, uprzedzający: Wy
zaś umiłowani, przypomnijcie sobie te słowa, które były
zapowiedziane przez Apostołów Pana naszego Jezusa Chrystusa, gdy
mówili do was, że w ostatnich czasach pojawią się szydercy,
którzy będą postępowali według własnych bezecnych pożądliwości.
Oni
to powodują podziały (w Wulgacie:
sami siebie odłączają),
[a
sami]
są cieleśni (dosłownie:
„duszewni”; gr.
psychikoi;
łac.
animales) [i]
Ducha nie mają (Jud 17-19).
Można by też
napisać ducha
małą literą, gdyż nie kierują się duchem, nie
żyją w duchu.
W Listach Apostolskich czytamy o ludziach
cielesnych, duszewnych
i duchowych. W Liście do Rzymian
(zob. 8, 4-13) ludzie dzielą się na żyjących
według ciała i według Ducha (lub
raczej ducha,
zależnie od kontekstu). Natomiast w kilku innych miejscach (zob. 1
Kor 2, 14; Jud 19; por. Jk 3, 15; 1 Kor 15, 44-46) są też ludzie
dodatkowego rodzaju, w Biblii Tysiąclecia
i Biblii Warszawskiej
tłumaczeni jako zmysłowi,
u Judy w BT cieleśni,
w Biblii Gdańskiej
bydlęcy (rezultat
pobieżnego odczytania łacińskiego animales,
jako „zwierzęcy”, a nie „duszewni”).
Zmysłowość w potocznym języku tożsama jest z cielesnością, a
nie o to tu przecież chodzi.
W Nowym
Testamencie człowiek
„zmysłowy”
w Kościele, to wierzący, autentycznie, bądź pozornie, ale kierujący się w religii nie duchem,
lecz tylko
nieprzemienionymi [jeszcze], a
zatem zranionymi
i zaćmionymi przez grzech, władzami
duszy: naturalnym rozumem (intelektem), naturalną wolą
(gorliwością), nieuzdrowioną pamięcią, nieuporządkowanymi
uczuciami (emocjami) i wyobraźnią (fantazją), lub głównie
doznaniami zmysłowymi. W oryginale greckim człowiek taki to
psychikos
(od psyche
– dusza). Duchowy to pneumatikos
(od pneuma
- duch), zaś cielesny to sarkikos
(od sarks
– ciało). W łacińskiej
Wulgacie odpowiednio: animalis
(od anima),
spiritualis
(od spiritus)
i carnalis
(od caro).
Tłumaczenie polskie w paru
wydaniach Biblii (i w wielu innych językach) tego pierwszego na
„naturalny”, nie oddaje głębi sensu, choć jest ogólnie
bliskie, zaś „intelektualny” (jak jest w kilku przekładach) i
„zmysłowy” wskazuje na tylko jeden z aspektów. Z kolei
właściwsze, możliwe określenie „psychiczny” potocznie oznacza
chorego psychicznie, dlatego też zastosowane przez tłumaczy pism
Tertuliana słowo „psychik”, „psychicy” źle się z tym
kojarzy, choć samo współczesne określenie „psychika” trafnie
oznacza władze duszy, nie obejmujące swym zakresem ducha. Stąd
psychologia zajmuje się tylko nimi, pomijając, lub negując życie
ściśle duchowe.
Wśród nowych
anglojęzycznych przekładów Biblii, dwa oddają dosłowny sens tego
wyrazu. ExeGeses Companion Bible (ECG) ma:
soulical,
a Concordant Literal Version (CLV): soulish
(od soul - dusza). Toczyła się niedawno dyskusja, czy formy te są synonimami, czy też mają
osobny odcień znaczeniowy. Istnieje interpretacja, że soulical jest
bardziej subtelne, odnosi się do niedojrzałego wierzącego, zaś
soulish jest dosadne, oznacza jedynie powierzchownie religijnego. Tłumacze literatury, w której ów problem jest omawiany
(przede wszystkim są to książki Watchmana Nee i Witnessa Lee),
przekładają ten przymiotnik jako „duszewny”, tak jak jest od
wieków w Biblii Słowiańskiej: duszewen.
Także w Rosyjskim Tłumaczeniu Synodalnym (druga poł. XIX wieku):
duszjewnyj,
w ukraińskim przekładzie Kulisza (1871 rok): duszewnyj,
w macedońskim: duszewniot,
w bułgarskim (synodalnym): duszewnijat
i to jest najprecyzyjniejsze.
Uważam za
niezbędne, wprowadzenie do polskiego języka (terminologii
teologicznej) słów „duszewny” i „duszewność”, nie tylko
dla precyzji przekładów, ale przede wszystkim dla dobra wierzących
i Kościoła, gdyż ułatwi to rozpoznanie i rozwiązywanie
omawianego problemu. A ściślej nie
wprowadzenie, lecz przywrócenie, bowiem
słowo „duszewny” znajduje się w „Słowniku Języka Polskiego”
Samuela Bogumiła Lindego, t. I, Warszawa 1807, wyjaśnione jako: „od
duszy, duszy się tyczący” oraz w polskiej literaturze
XIX-wiecznej.
Historyczne i
obecne spory międzywyznaniowe i
wewnątrzkościelne
są zwykle dziełem takich „duszewnych”, zewnętrznie
rozumujących wyznawców. „Dyskusje” i „apologetyki”
internetowe na tematy biblijne i konfesyjne to najlepsze przykłady
działania na poziomie umysłu, gorliwości i emocji w sferze
religii. Ludzie duszewni nie pojmują istoty i głębi Pisma Świętego
jako Słowa Bożego, sakramentów i
liturgii. Człowiek
zmysłowy (intelektualny,
naturalny, duszewny; gr.
psychikos)
bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się
to wydaje i nie może tego poznać, bo tylko duchem można to
rozsądzić. Człowiek zaś
duchowy (gr. pneumatikos)
rozsądza wszystko, lecz sam przez nikogo nie jest sądzony
(1 Kor 2, 14-15).
Jak piszą
Apostołowie św.
Piotr i św. Juda: Ci
zaś wypowiadają
bluźnierstwa na
Chwały i na to,
czego nie znają (por.
2 P 2, 10. 12 i
Jud 8. 10),
np. wygadując
brednie na temat czci dla Maryi,
katolickiej Mszy, czy Spowiedzi, których
sensu nie
pojmują.
Tego typu
ludzie, paradoksalnie, sami siebie nierzadko uważają za prawdziwie
„duchowych”, tylko dlatego, że są
„wolni od form, rytuałów i instytucji”,
w przeciwieństwie do „ludzi
religijnych”, w sensie: „duszewnych”. Postawa taka pojawia się
od dawna w
środowiskach charyzmatycznych, głównie protestanckich, ale też
czasem katolickich. Nie jest to nic nowego,
lecz echo starego błędu montanistów z drugiej
połowy II wieku, głoszących radykalny
„charyzmatyzm” (i oczywiście rychły koniec świata). We
własnym mniemaniu byli oni
pneumatikoi,
w przeciwieństwie do psychikoi,
czyli lekceważonych „zwykłych
wierzących”, nieprzekonanych do ich
ekstaz i proroctw, a
od których w końcu się odłączyli,
tworząc swój odłam.
Wśród nich
Tertulian, niegdyś obrońca ortodoksji chrześcijańskiej,
pisał: „Później uznanie i głoszenie
Ducha Świętego odłączyło nas od psychików”.
Zasadniczym błędem tego typu ludzi (od
czasów Nowego
Testamentu
i Montana, aż do dziś) jest pogląd,
iż posługiwanie
charyzmatami, emocjonalizm, lub radykalizm,
oznacza duchowość, co ich odrywa od
rdzenia Kościoła:
Niechaj was
nikt nie odsądza od nagrody, zamiłowany w uniżaniu siebie i
przesadnej czci aniołów, zgłębiając to, co ujrzał. Taki, nadęty
bez powodu zmysłowym swym sposobem myślenia, nie trzyma się mocno
Głowy - [Tego], z którego całe Ciało, zaopatrywane i utrzymywane
w całości dzięki wiążącym połączeniom członków, rośnie
Bożym wzrostem (Kol
2, 18-19).
Ryzyko tego
błędu, bądź
nadużywania pojęcia „duszewności”
dla własnego wywyższenia, nie może jednak oddalać rozsądnych
chrześcijan od rzetelnej diagnozy jej
problemu.
Księga
Mądrości stwierdza o człowieku, iż Bóg tchnął
w niego duszę działającą i napełnił duchem żywotnym
(Mdr 15, 11). Te określenia zwracają uwagę, iż właściwością
duszy jest działanie, ducha zaś życie. Dusza
jest więc czymś bardziej zewnętrznym i funkcjonalnym względem
ducha (czy
raczej duch
stanowi najistotniejszą
jej
część),
toteż religijność „duszewna”, czyli
wypływająca tylko z duszy w tym znaczeniu,
jest powierzchowna, pozbawiona istoty – życia duchowego. Jest intelektualizmem,
bądź pobożnościowym aktywizmem, jak to określała w XVI
wieku św. Teresa od Jezusa, karmelitanka, Doktor Kościoła, jeden z
największych nauczycieli życia duchowego.
Pismo
Święte również w innych kontekstach odróżnia duszę od ducha. W
ten sposób św. Paweł modli się, aby nienaruszony duch wasz,
dusza i ciało bez zarzutu zachowały się
na przyjście Pana (1 Tes 5, 23). Podobnie Najświętsza
Maryja Panna śpiewa: Wielbi
dusza (gr.
psyche;
łac. anima)
moja Pana i raduje
się duch
(gr.
pneuma;
łac. spiritus)
mój w Bogu,
zbawicielu moim! (Łk 1, 46-47).
Wszystkie aspekty natury człowieka mają być zatem
nakierowane ku Bogu. Tradycyjna antropologia filozoficzna i
teologiczna rozróżnia zwykle tylko ciało i duszę, jako całą
duchową część osoby ludzkiej, bądź w miejsce ducha stawia umysł
(gr. nous; łac. mens). Antropologia
biblijna idzie bardziej w głąb, gdyż jej głównym
zainteresowaniem jest zbawienie człowieka, a nie poznanie struktury
bytu.
Tym, co jest
zdolne oddzielić duszę od ducha,
jest właśnie żywe
Słowo Boże (por. Hbr 4, 12). Nie
chodzi tu o substancjalne rozdzielanie duszy i ducha, jako osobnych
bytów, ale o rozróżnianie ich, potrzebne
do dojrzewania, uświęcania i wzrastania ku Bogu całej natury
człowieka pod wpływem łaski. Kościół katolicki naucza, iż
„rozróżnienie to nie wprowadza jakiegoś dualizmu w duszy (Sobór
Konstantynopolitański IV w 870 roku), lecz duch oznacza, że
człowiek, począwszy od chwili swego stworzenia, jest skierowany ku
swojemu celowi nadprzyrodzonemu (Sobór Watykański I w 1870 roku)”.
Dlatego List do
Hebrajczyków podkreśla, że Słowo
Boże osądza pragnienia i myśli serca,
czyli to, czy wola i rozum (władze duszy)
we wnętrzu człowieka, a
nie
na ich
powierzchownym
poziomie są
skierowane ku duchowi (oraz Duchowi),
czy ku ciału. To drugie skierowanie uniemożliwia autentyczne
poznanie Słowa Bożego, dlatego Jezus Chrystus powiedział:
Błogosławieni czystego serca,
albowiem oni Boga oglądać będą
(Mt 5, 8), a w jakimś stopniu już oglądają.
Co jednak
istotne, sama niedojrzałość wierzącego, fakt że znajduje się on
na początkowym etapie rozwoju życia duchowego, lub po prostu jest
biblijnym prostaczkiem,
zwykłym wiernym,
nie oznacza że jest on człowiekiem
duszewnym. Chrześcijanin,
nakierowany w swym sercu na Boga,
żyjący w łasce, mający świadomość
swej słabości, to w
zalążku już człowiek duchowy, a jednym
z probierzy tego faktu jest właśnie jego pokora. Apostołowie
nazywali ludźmi „zmysłowymi”
tych, którzy robili zamęt w Kościele, wynosząc się ponad innych,
bądź usilnie zmieniając ich na swoją
modłę, zaś
otrzymane dary
charyzmatyczne, lub naturalne duszy, czy
własny typ temperamentu,
uważali za swą
wyższą duchowość.
Typowym objawem
duszewności, nieznajomości
spraw
ducha, jest niepojmowanie
tego, czym jest serce i utożsamianie go z uczuciami. Wierzący
emocjonaliści
myślą, że ich przyrodzona uczuciowość lub spontaniczność, to
właśnie „wiara sercem”. Tym z kolei gardzą intelektualiści,
którzy każdy przejaw poruszenia duchowego, rozradowanie
płynące autentycznie z serca, biorą za przejaw „emocjonalizmu”.
Nie mają pojęcia czym jest „wewnętrzne oświecenie”,
„przekonanie wiary”, „odczucie serca”, myląc je ze „ślepym
uczuciem płynącym z podświadomości”,
które odrzuca „Przysięga
Antymodernistyczna”
z 1910 roku, a
utożsamiając
wiarę tylko ze
zdobywaniem wiedzy teologicznej. Na jednych i drugich pobłażliwie
patrzą woluntaryści, dla których „liczą się czyny”, a nie
„słowa”, czy „uczucia”.
Inną
cechą duszewnych ludzi jest domaganie się, aby
inni mieli taką „właściwą”
religijność, jak oni. Kiedy intelektualiści każą nam „lepiej
poznać wiarę”, emocjonaliści
„otworzyć serce”, a woluntaryści „zrobić
coś konkretnego”, bywają irytujący, a czasem wręcz nieznośni.
To im właśnie należy wskazać najlepszą
cząstkę, jaką jest spotkanie z
Bogiem w duchu. W człowieku duszewnym
Marta (dusza) troszczy się o wiele,
wywyższa się, tłamsi, lub ignoruje Marię
(ducha). Nie są one jednak przeciwniczkami, lecz siostrami w jednym
domu i celem obu ma być służenie Chrystusowi, lecz wpierw
słuchanie Go.
W nowszych
protestanckich
opracowaniach tego zagadnienia przejawia
się czasem tendencja do owego oddzielania
bytowego, a raczej przeciwstawiania sobie duszy i ducha, gdzie dusza
właściwie byłaby objęta szerszym zakresem ciała.
Jest to m. in. skutek takich niejasnych przekładów, także
katolickich, gdzie psychikos
jest oddawane przez
cielesny,
zmysłowy.
To przeciwstawianie można jednak rozumieć w sensie moralnym, jako
walkę dążności ducha i ciała, gdzie „ciało” (gr.
sarks,
łac. caro)
oznaczałoby naturalną, a zatem i cielesną stronę władz duszy,
jako jego formy, oraz ich zranienie przez grzech, w
odróżnieniu od natury
ciała (gr. soma;
łac. corpus).
Wśród
teologów
katolickich, np.
św. Teresa Benedykta od Krzyża, karmelitanka (Edyta Stein),
upatruje w „duchu” najwyższą
część (aspekt) duszy, która jest bezpośrednio skierowana ku
Trójcy Świętej, zaś „dusza” (w
rozumieniu Nowego Testamentu) według niej,
to te aspekty całej duszy,
które są bliższe ciału, czyli jej rola formy ciała.
Trzeba tu koniecznie zaznaczyć, iż
naturalne władze duszy same w sobie nie są złe, służące
szatanowi (jak twierdził Marcin
Luter), lecz jedynie nie przystające do
odbioru rzeczywistości duchowej, dlatego muszą zostać przemienione
przez łaskę, a w trakcie tego procesu nawet uciszone. Najdogłębniej
sprawy te opisał w swoich dziełach św. Jan od Krzyża, karmelita,
Doktor Kościoła
z XVI wieku, jeden z największych katolickich mistrzów modlitwy i
życia duchowego.
Decydujący jest więc kierunek,
ku któremu zwrócone jest centrum, tożsamość osoby („ja”).
Czy ku ciału (i w ogóle stworzeniu), czy ku duchowi, a przezeń
Duchowi - Bogu. Istotne jest też, czy serce jest miękkie, pokorne i
otwarte, aby duch ludzki był uwolniony, a Duch Boży przezeń
swobodnie przepływał. W momencie nowego narodzenia (przyjęcia
łaski uświęcającej) duch człowieka zostaje ożywiony, złączony
z Bogiem. To dzieje się od razu, gdyż duch ma życie na
skutek usprawiedliwienia (Rz 8, 10). Natomiast całe życie
chrześcijańskie jest umacnianiem wewnętrznego człowieka
(por. Ef 3, 16; Rz 7, 22), czyli władz duszy, aż osiągniecie
cel waszej wiary – zbawienie dusz
(1 P 1, 9).
Jednym z
elementów tego procesu,
jest przemienianie się przez
odnawianie umysłu (por. Rz 12, 2;
zob. Hbr 5, 14).
Przy pomocy Słowa Bożego, które posiada
moc burzenia, dla Boga, twierdz warownych. Udaremniamy ukryte
knowania i wszelką wyniosłość przeciwną poznaniu Boga, i wszelki
umysł poddajemy w posłuszeństwo Chrystusowi
(2 Kor 10, 4-5). Autentyczna chrześcijańska
duchowość podporządkowuje
umysł, a w dalszej konsekwencji wolę, pamięć, wyobraźnię,
uczucia, zmysły i ciało Bogu w Duchu,
poprzez jednoczenie z Chrystusem Panem,
który jest naszą Głową, pod
którą wszystko ma być poddane, m.
in. poprzez pełną i wieloaspektową intronizację.
Następny tekst na temat duszewności w Kościele:
Duszewność w liturgii i teologii.
Następny tekst na temat duszewności w Kościele:
Duszewność w liturgii i teologii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz