24 lipca 2017

Święta Kinga – patronka na obecny moment



Króluj nam Chryste!
- zawsze i wszędzie.


W ostatnich dziesięcioleciach wiele osób głosi, iż należy w Kościele katolickim dowartościować „świeckich”, wielu powołuje się na nauczanie Soboru Watykańskiego II o powszechnym powołaniu do świętości, Dekret o Apostolstwie Świeckich, adhortację św. Jana Pawła II Christifideles Laici, mówi o „domowym kościele”, doniosłej roli rodziny i zakorzenieniu jej życia w Ewangelii, o „powszechnym kapłaństwie”, o budowaniu życia społecznego na Chrystusie i Jego nauce. (Przy okazji: „wierni świeccy” to niebiblijne określenie, w Nowym Testamencie „świeccy”, czyli „ludzie ze świata” to niewierzący, a „duchowni” to ludzie duchowi, prawdziwie wierzący, a nie sami „prezbiterzy”).


Święta Kinga

Gdy jednak przychodzi do konkretów, to okazuje się, że w obecnej polskiej rzeczywistości „świeccy”, zwłaszcza kobiety, to mogą co najwyżej podlewać kwiatki w kościele. Owszem mają głos, pod warunkiem, że mówią dokładnie to, co chce hierarchia. Gdy tylko ośmielą się mieć jakieś inne postulaty, np. pełna Intronizacja Chrystusa Króla Polski, to stają się „sektą”, stawiają „poza kościołem”. Jeszcze gorzej jest na zachodzie Europy. Tam „świeccy” odgrywają sporą rolę, z braku księży, ale „głos świeckich” jest wysłuchiwany wtedy, gdy zmierza do zniszczenia tradycyjnego nauczania i praktyki. Gdy jacyś wierni chcą powrotu do form tradycyjnych, np. celebracji versus Deum, Komunii na klęcząco, wtedy już głosu nie mają, ale muszą być „posłuszni”. Zresztą w Polsce to również od dawna ma miejsce. Można by mnożyć przykłady, ale nie o tym chcę dziś pisać.

Z drugiej strony uderza nas potężna fala dążąca do wyeliminowania chrześcijaństwa, wiary katolickiej i zgodnych z nią zasad cywilizacji łacińskiej, zarówno z życia publicznego, jak rodzinnego i prywatnego. Ulegając temu, nawet tak wielu hierarchów wycofuje się z głoszenia społecznego panowania Jezusa Chrystusa, na rzecz akceptowania „demokracji”, „wolności religijnej” i „pluralizmu”, domagając się tylko „poszanowania godności człowieka” i co najwyżej respektowania „wartości chrześcijańskich”. Gdy w ostatnich dniach wzmaga się hybrydowa wojna mocy ciemności przeciwko Polsce, nie słychać od nich jednoznacznego potępienia prowokatorów i ich bezmyślnych rezonatorów.

Absolutnym novum w tej niszczącej fali jest od paru lat udział części najwyższych hierarchów w Europie, zwłaszcza z Niemiec, w ataku na katolickie małżeństwo, na jego nierozerwalność, na wartość wierności małżeńskiej, czystości, wstrzemięźliwości i świętości. „Małżeństwo niech będzie we czci pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg” - nakazuje Słowo Boże (Hbr 13, 4).

Inna sprawa, że tradycyjne nauczanie chrześcijańskie na temat pożycia małżeńskiego jest już praktycznie zapomniane, a jego miejsce zajmują zwodnicze poglądy własne grasantów, typu o. Ksawery Knotz w Polsce. Jest to skutek zaniku w kościele posoborowym nauczania o duszy ludzkiej (według „nowej teologii” dusza to wymysł filozofii greckiej o czym pisałem w tekstach o duszewności), o powiązaniu ciała z duchową rzeczywistością. Ostatnimi czasy w Polsce nawet oficjalnie w Kościele zwalcza się ważne prawdy o rozmaitych ranach duszy i chrześcijańskich sposobach uzdrowienia z nich.

Cielesność, materialność, doczesność, horyzontalność myślenia opanowuje różne środowiska kościelne i wyraża się w wielu aspektach (nawet „obrońcy Tradycji katolickiej” zdają się bardziej dbać o rzeczy zewnętrzne, typu koronki, stroje, obrusy, mantylki i perfekcyjność gestów ministrantów, niż o znajomość, a przede wszystkim wzrastanie w tradycyjnej katolickiej duchowości). Przy takich „obrońcach” Kościołowi katolickiemu grozi kapitulacja przed cielesnością i zmysłowością. Lekarstwem na pożądliwość i rozwiązłość ma być jej akceptacja.

Marcin Luter, którego ostatnio jakiś niemiecki hierarcha podał katolikom za wzór do naśladowania, tak radził zwalczać pokusy nieumiarkowania, gniewu i nieczystości:
„Szatańskie myśli zwalczać szatańskimi myślami. Trzeba częściej zaglądać do dzbana, śmiać się i bawić, na złość diabłu grzech jakiś popełnić, przedstawić sobie postać nadobnej dziewczyny, unieść się gwałtownym porywem gniewu”.

Dzisiaj duch, który przez niego przemawiał, mówi ustami niektórych katolickich hierarchów:
„plagę rozwodów powstrzymamy przez ich akceptację; węzeł małżeński obronimy przyspieszając procedurę jego unieważnienia”.

W tym kontekście doniosłe znaczenie mają kanonizacje osób „świeckich”, dokonane przez św. Jana Pawła II, także podczas pielgrzymek do Polski. Przedstawił nam bowiem, jako godne czci i naśladowania, m. in. królową Jadwigę i księżnę Kingę. Przeważnie beatyfikacje i kanonizacje dotyczą osób z czasów współczesnych, których życie związane jest z otaczającą nas, lub poprzednią, żywą jeszcze w pamięci rzeczywistością, której często były one ofiarami. Tymczasem w epoce totalnej demokracji, kultu pseudo-nowoczesności, konsumpcjonizmu, zmysłowości i cielesności, papież wyciągnął „z mroków średniowiecza” św. Kingę, którą dziś (24 lipca) w Kościele wspominamy.

Szok. „Weszliśmy do Europy”, a naszym wzorem nie ma być słynna piosenkarka, czy aktor? Ale święta Kinga? Jedyne co wielu współczesnych, także katolików, raczy u niej zrozumieć, to fakt, że „dbała o biednych i wykluczonych”. Ale te długie modlitwy, biczowanie, posty, chodzenie boso i inne umartwienia, to zupełnie „nie w duchu soboru”. A jeszcze to życie w małżeństwie z księciem Bolesławem Wstydliwym we wstrzemięźliwości. Bez sensu! Co na to redakcje czasopism „dla mężczyzn”, „dla kobiet” i „dla młodzieży”? A gdzie „radość miłości”? Nawet sztandarowy „obrońca katolicyzmu” Tomasz P. Terlikowski, pannie która pytała na forum Frondy o możliwość i plany życia w białym małżeństwie z przyszłym mężem, poradził aby udała się do seksuologa, skoro ma jakieś zahamowania (sic!!!).


Pierścień w soli św. Kingi

Albo po co księżna Kinga zakładała polskie kopalnie soli (do tego państwowe! - a fe, co za pisowski socjalizm!). Czy nie prościej było sprowadzać sól z sąsiednich Węgier? Albo z dalekich Chin? A na koniec jeszcze, zamiast zapewnić sobie godziwą i przyjemną emeryturę, ona oddała majątek i wstąpiła do klasztoru. Może i dobrze, tam jest jej miejsce. Ale żeby tacy mieli nami rządzić? Tacy, jak święci władcy: Ludwik, Stefan, Edward, Wacław, Jadwiga Śląska, Jadwiga Królowa, czy wreszcie Kinga oraz jej siostry Małgorzata i Jolenta, ciotka Elżbieta i stryjna Salomea? Tacy władcy, którzy wiernie wypełnili polecenie, jakie wygłaszał do przyszłej głowy państwa biskup podczas obrzędu koronacyjnego:

„Skoro dzisiaj, najlepszy monarcho, z rąk naszych, którzy (jakkolwiek niegodni) w tej mierze zastępujemy Chrystusa Zbawiciela naszego, masz przyjąć święte namaszczenie i oznaki królewskie, wypada, abyśmy cię wprzód o ciężarze, do któregoś przeznaczony, upomnieli. Królewską dziś przyjmujesz godność i trud rządzenia wiernym ludem tobie powierzonym bierzesz. Wspaniałe zaiste między śmiertelnymi miejsce, lecz pełne trosk, niebezpieczeństw i pracy. Lecz jeżeli wspomnisz, że wszelka władza jest od Pana Boga, przez którego i królowie królują i prawodawcy co jest sprawiedliwe orzekają, i że ty także za lud tobie powierzony samemu Bogu zdasz liczbę; naprzód zachowasz pobożność, Pana Boga twego całym umysłem i sercem czystym czcić będziesz; religię chrześcijańską, wiarę katolicką, którą od urodzenia wyznajesz, do końca nienaruszoną zachowasz i jej przeciw wszystkim przeciwnikom z całych sił bronić będziesz. Przełożonym kościelnym i innym kapłanom należny szacunek będziesz oddawał. Wolności kościoła nie zdepczesz. Sprawiedliwość, bez której żadne społeczeństwo długo istnieć nie może, względem wszystkich niewzruszenie będziesz wymierzał, dobrym oddając nagrody a złym kary. Wdowy, sieroty, ubogich i ułomnych od wszelkiego ucisku będziesz bronił. Dla wszystkich udających się do ciebie będziesz się okazywał łaskawym, względnym i przystępnym stosownie do królewskiej godności twojej. I tak będziesz postępował, aby się okazało, że nie dla swego, lecz dla całego narodu pożytku królujesz. Co niech ci raczy udzielić Ten który żyje i króluje, Bóg na wieki wieków. Amen“.

09 lipca 2017

1150 lat duchowej wojny o Trójmorze


Króluj nam Chryste!
- zawsze i wszędzie.

Poprzedni wpis widniał na pierwszej stronie tego bloga przez pół roku. Było to proste, ale kluczowe wezwanie do modlitwy za Ojczyznę i Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, zawierające podstawowy schemat wstawiennictwa w tej intencji w konkordacie z 1925 roku. Ta niezmiernie ważna sprawa pozostaje nadal aktualna, jako fundament działania każdego patrioty, który pragnie realnie wpływać na losy swego państwa. Św. Jan Paweł II ujął to najbardziej dosadnie i przekonująco:
"Ośrodki dziejów świata i historii zbawienia nie znajdują się w ruchliwych metropoliach polityki, gospodarki, pieniądza i ziemskiej potęgi. Prawdziwymi ośrodkami historii są ciche miejsca ludzkiej modlitwy.
Tutaj dochodzi do szczególnie bliskiego zetknięcia się świata ziemskiego i świata nadprzyrodzonego, do spotkania Kościoła pielgrzymującego na ziemi z wiecznym i zwycięskim Kościołem w niebie. Tutaj dzieją się rzeczy większe i ważniejsze dla życia i śmierci niż w wielkich stolicach, gdzie ludzie sądzą, że trzymają ręce na pulsie epoki i obracają kołem historii."
 Z tych słów, które chciałbym, aby każdy Czytelnik tego bloga wziął sobie za motto swej walki w szeregach Krucjaty Chrystusa Króla o Jego Panowanie w Polsce i na świecie, pragnę wyjść do zwięzłej refleksji nad wydarzeniami 5-8 lipca 2017 roku. Dodatkowym znakiem niech będzie fakt, że papież wypowiedział je w Niemczech. Obradowali właśnie w tym państwie ci, którzy sądzą, iż "obracają kołem historii" przy pomocy "pieniądza i ziemskiej potęgi". Bynajmniej nie mam zamiaru ich tu krytykować, przeklinać, czy wyśmiewać. Chodzi mi tylko o zwrócenie uwagi, że nie mamy wcale mniejszego wpływu na losy świata, niż oni. Wprost przeciwnie, możemy mieć większy, nie robiąc nawet jednego kroku, wystarczy uczynić znak Krzyża i zacząć się modlić.

Modlitwa nasza będzie po prostu spełnianiem nakazu samego Pana Jezusa, wyrażonego w wezwaniu do Modlitwy Pańskiej i jej rozwinięciem: Przyjdź Królestwo Twoje, bądź Wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi. Królestwo Boże, które już jest w niebie, mamy przenosić na ziemię. (Tym właśnie jest Intronizacja.) Czynimy to poprzez modlitwę, słowo i czyn (używając zwięzłego określenia św. Faustyny).

Warto tu przywołać znany i popularny w kaznodziejstwie biblijny przykład Mojżesza i Jozuego podczas bitwy z Amalekitami (zob. Wj 17, 8-16). Gdy Mojżesz miał ręce wzniesione w modlitwie, Izraelici pod wodzą Jozuego wygrywali, gdy je opuszczał, przegrywali, dlatego Aaron i Chur zaczęli podtrzymywać omdlałe ręce Mojżesza i walkę wygrał Izrael. Gdyby nie wstawiennictwo, żołnierze przegraliby bitwę pomimo wybitnego wodza. Czy to znaczy, że Jozue z żołnierzami byli niepotrzebni, wystarczyłby Mojżesz z pomocnikami i grom z jasnego nieba powaliłby wrogów? Nie, potrzebni byli wszyscy. I zalety wodza, i męstwo żołnierzy, i modlitwa wstawiennika, i wsparcie jego pomocników. Znaczenie tego w dzisiejszej rzeczywistości wymaga wyjaśnienia w osobnym tekście, tutaj chciałem tylko zasygnalizować absolutną niezbędność duchowej perspektywy w naszym patrzeniu na sprawy polityczne. I tak właśnie trzeba przyjrzeć się sprawie Trójmorza (dotąd  zwanego mniej precyzyjnie Międzymorzem).


święci Cyryl i Metody, twórcy idei Trójmorza


Dzieje Trójmorza, jako projektu zarazem politycznego i duchowego, sięgają połowy IX wieku. Wówczas to Bracia Sołuńscy (od miasta Sołuń  - słowiańskiej nazwy Salonik), czyli święci Cyryl i Metody (ogłoszeni przez św. Jana Pawła II współpatronami Europy, a których z całą pewnością możemy przyjąć jako Patronów Trójmorza), uznali, iż cała Słowiańszczyzna, rozciągająca się od Morza Czarnego i Adriatyku po Bałtyk, powinna stać się trzecim wielkim filarem Europy i chrześcijaństwa, pomiędzy łacińskim Zachodem a greckim Wschodem. W tym celu opracowali osobny alfabet - głagolicę (zastąpioną później przez cyrylicę) dla wspólnego języka słowiańskiego oraz przetłumaczyli nań Pismo Święte i księgi liturgiczne. Następnie, w 862 roku, udali się na północ (wcześniej prowadzili misje w Chazarii i Arabii - jaka szkoda, że nieudane!), by w ówczesnym centrum organizacyjnym Słowiańszczyzny, czyli Państwie Wielkomorawskim rozpocząć swoje posłannictwo.

I w tym momencie zaczęła się ta najdłuższa wojna średniowiecznej i nowoczesnej Europy. Idea i praca Cyryla i Metodego spotkała się z gwałtownymi sprzeciwami niemieckich księży tam działających. W 868 roku bracia udali się więc do Rzymu po wsparcie papieża Hadriana II, które uzyskali. Starszy z braci, schorowany Cyryl, wkrótce zmarł pozostawszy tam w klasztorze. Metody zaś, z błogosławieństwem papieża, kontynuował dzieło jako arcybiskup Sirmium (obecnie w Serbii). W 870 roku Metody został uwięziony przez niemieckich biskupów z poparciem króla Ludwika II Niemieckiego. Uwolniony dopiero po dwóch i pół roku, po wielokrotnych interwencjach Ojca Świętego, Jana VIII, udał się ponownie na Morawy.

Niemcy jednak nie odpuszczali i wszelkimi metodami: zbrojnymi, dyplomatycznymi i religijnymi usiłowali zniszczyć to dzieło. Mieli oni bowiem inny plan duchowo-geopolityczny: podbój i kolonizację Słowian (a po kilku wiekach Bałtów) pod pretekstem ich nawracania, aby stworzyć własną Mitteleuropę, jako zintegrowany, wysoce zorganizowany (żeby nie nadużywać współczesnego określenia "totalitarny") system polityczno-religijny, którego szczególnie charakterystycznymi ucieleśnieniami były kolejno: Państwo Krzyżackie, Królestwo Pruskie i III Rzesza.

Tutaj koniecznie trzeba zauważyć specyfikę Niemiec/Niemców jako kraju (w sensie szerokim) i narodu (takoż, zwykle zarazem rozdrobnionego i tworzącego całość) rozdwojonego wewnętrznie. Feliks Koneczny, najwybitniejszy historyk cywilizacji, nazwał to rozdwojeniem cywilizacyjnym, dowodząc szczegółowo, iż Niemcy są mieszanką cywilizacji łacińskiej i bizantyńskiej, i nie jest to tylko obecnie prosty podział na landy katolickie (rządzi CDU/CSU) i protestanckie (rządzi SPD), ale podział ten przebiega, jak pisał Koneczny, w duszach poszczególnych Niemców, którzy kierują się podwójną etyką (inną w życiu rodzinnym, inną w politycznym, symbolizowaną przez zbrodniarzy, który po pracy w obozach śmierci, w domu głaskali dzieci po główkach i słuchali płyt romantycznych kompozytorów). Bizantynizm zrodził, według niego, grzech główny Niemców, jakim jest statolatria (kult/ubóstwienie państwa), nieznana w żadnym innym narodzie europejskim, oczywiście oprócz Rosji, uważającej się za kontynuację Bizancjum.

W tekście niniejszym nie chcę jednak skupiać się na rozdwojeniu cywilizacyjnym Niemiec/Niemców, ale na ich pewnej duchowej specyfice. Otóż z nich właśnie wywodzi się pewien szczególny, negatywny wpływ duchowy na Europę i chrześcijaństwo. O ile bizantyjski wpływ cywilizacyjny zaczął się, według Konecznego, od małżeństwa cesarza Ottona II z księżniczką bizantyjską Teofano, to początek wpływu duchowego, który mam na myśli, upatruję już w koronacji Karola Wielkiego na cesarza w 800 roku i ustanowieniu "Świętego Cesarstwa Rzymskiego".

Osobiście nie sądzę, aby Wolą Bożą było przywracanie w zachodniej Europie jakiegokolwiek cesarstwa, a zwłaszcza "uniwersalnego imperium" (jak to określano), jako scentralizowanej władzy kontynentalnej, usiłującej podporządkować sobie także Kościół (co miało miejsce i w tym i w bizantyjskim cesarstwie). Fakt, że ukoronowania dokonał papież było, zdaniem niektórych historyków, jego próbą zaznaczenia zwierzchności władzy duchownej, bowiem Leon III tylko uprzedził Karola, wiedząc, iż chce on sam siebie ogłosić imperatorem. Zaczął się kilkuwiekowy spór o inwestyturę (mianowanie biskupów) i niejednokrotnie dosłownie zbrojna wojna cesarstwa z papiestwem. Biskupi niemieccy nieraz byli narzędziem politycznej ekspansji Germanii. Kontynuacją idei tego pseudo-Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego jest obecnie Unia Europejska pod przewodem Niemiec. Ich wrogiem zaś są tak teraz, jak i od początku, te narody Trójmorza, które nie chcą być ich kolonią.

Św. Hildegarda z Bingen, mistyczka i też Niemka, którą za życia i po śmierci zwalczał miejscowy biskup niemiecki, uhonorowana dopiero przez Benedykta XVI, w którymś z przyszłych cesarzy niemieckich upatrywała Antychrysta. "Cesarza" nie musimy tu rozumieć literalnie, a faktycznie to tam narodziła się idea, i jej kolejne realizacje, polityczno-religijnego tworu panującego na kontynentem, a w każdym razie jego środkową częścią, którego celem będzie zapewnienie tam dominacji niemieckiej pod płaszczykiem szerzenia niemieckiej wersji chrześcijaństwa podporządkowanego państwu. Dokładnie tym było, stworzone przez Niemców, jako wzorcowe, Państwo Krzyżackie. Tam, w Niemczech, narodził się w XVI wieku luteranizm, jako (niezależnie od kwestii doktrynalnych) niemiecki model chrześcijaństwa, czyli kościołów państwowych (gdzie księża i pastorzy są urzędnikami opłacanymi przez rząd), przyjęty oczywiście w ich praojczyźnie, germańskiej Skandynawii (Gotlandia to wszak, jak mówią Szwedzi, "macierz narodów" [germańskich]). W Niemczech też narodziła się w XVIII/XIX wieku "krytyczna biblistyka", zwana w Ameryce na przełomie XIX/XX wieku "niemiecką teologią", z której wyrósł "modernizm" niszczący Kościół katolicki w XX wieku.

Określa to symbolicznie tytuł jednej z książek o Soborze Watykańskim II i kryzysie "posoborowym": "Ren wpada do Tybru". To wpadanie "Renu" (owego negatywnego czynnika duchowego z Niemiec) do "Tybru" (rzymskiego katolicyzmu) nie zaczęło się bynajmniej w 1962 roku, ale jak wspomniałem wyżej, na przykład w 862-870 roku, gdy niemieccy biskupi postanowili zniszczyć misję świętych Cyryla i Metodego wśród Słowian. Ów "Ren" wpadał do "Tybru", gdy Krzyżacy usiłowali w Rzymie nastawiać, nieraz niestety skutecznie, papieży przeciwko Polsce. Temu "Renowi" przeciwstawił się na Soborze Konstanckim w 1414-18 roku Paweł Włodkowic, w swych słynnych conlusiones ukazując różnicę między prawdziwym katolicyzmem "polskim", wolnym, a jego krzyżackim, "niemieckim" modelem "siłowym". "Ren" również wypadał z "Tybru", gdy niektórzy biskupi niemieccy, po prostu z dnia na dzień, przechodzili w XVI wieku na "zreformowaną wiarę" pociągając za sobą księży i wiernych, którzy pewnej niedzieli dowiadywali się, że od dziś liturgia jest nieco "zreformowana", w języku narodowym itp. (nota bebe zmiany te były mniejsze niż około 1970 roku). Również obecnie "Ren" wpada do "Tybru" i wypada, gdy pewni niemieccy biskupi i kardynałowie usiłują zmienić moralną naukę Kościoła, wpływając na papieża, albo i bez niego.





Nie twierdzę przez to, że Niemcy to samo zło, absolutnie nie! Również cesarze niemieccy [i austriaccy] z pewnością nie byli z reguły wrogami Kościoła, wielu było prawdziwymi protektorami chrześcijaństwa, a także przyjaciółmi Polski. Niemcy wniosły znaczący wkład w rozwój naszej cywilizacji, wydały też wielu świętych, wśród nich i tych, których czcimy jako polskich, jak: św. Jadwiga Śląska, św. Bruno z Kwerfurtu, św. Otton z Bambergu, bł. Juta z Chełmży, bł. Dorota z Mątowów... Ta ostatnia, żona i matka w Gdańsku pod panowaniem krzyżackim, która później obrała życie w całkowitym zamknięciu jako rekluza w Kwidzynie, jest od kilkudziesięciu lat szczególnie czczona przez kard. Józefa Ratzingera-Benedykta XVI i podejrzewam, że jej przykład, obok papieża-mnicha Celestyna V, był inspiracją dla niego przy abdykacji i wyborze życia jakby w rekluzie. Przypuszczam również, że psychologicznym powodem (obok przyczyn innego typu) jego ustąpienia była przede wszystkim właśnie opozycja ze strony biskupów niemieckich. Kardynał Józef Ratzinger, a potem Benedykt XVI, był (i jest, już jako tylko wstawiennik) reprezentantem tej dobrej strony duchowej Niemiec. Był (a może i nadal jest, właśnie jako wstawiennik - jeden ze współczesnych Mojżeszów) tym, który powstrzymuje.

Ustąpienie dobrego (moim zdaniem: wielkiego) niemieckiego papieża i ofensywa ideologiczna niemieckich hierarchów reprezentujących ducha "Renu", czyli jednego z przejawów wpływu Lewiatana ("ducha  wodnego", którego specyfiką jest mącenie w chrześcijaństwie) to znak, iż w Niemczech znowu zdobywa przewagę ten negatywny czynnik duchowy. Dlatego Polska (jak i inne państwa Trójmorza) nie może w żadnym razie ustąpić przed jakimikolwiek naciskami ze strony Niemiec, choćby były pozornie dobre (przyjęcie nieszczęśliwych uchodźców, "praworządność", "wolność prasy" [niemieckiej], "wolność handlu" [niemieckiego] itp.), bowiem pochodzą z nieprawego ducha. Tu naprawdę nie chodzi o te kilka tysięcy uchodźców, bo niedawno Polska przyjęła około sto tysięcy islamskich uchodźców z Czeczenii bez żadnego problemu. Tu chodzi o duchową wojnę o chrześcijańską Europę. Dlatego nie możemy ustąpić Niemcom, od których właśnie wypływa jej destrukcja, nawet na milimetr, tak jak tysiąc lat temu nie ustąpiliśmy im pod Cedynią, Głogowem i Budziszynem.

Naciski idą i będą szły na Trójmorze, tak jak i wtedy, dwutorowo, ze strony niemieckiego kościoła i państwa. Ten germański "sojusz ołtarza z tronem" przejawia, przynajmniej czasami, jak obecnie, istniejące w rzeczywistości duchowej współdziałanie dwóch bestii biblijnych: Lewiatana i Behemota, które prowadzą ludzi ku sobie i antychrystowi. Lewiatan będzie używać manipulacji uczuciowo-religijnych: "nie można być równocześnie katolikiem i być wrogim wobec uchodźców", jak powiedział niedawno jeden z biskupów niemieckich. Behemot (imperium świeckie) będzie straszyć sankcjami i innymi karami. Cel jest jeden: otwarcie całej Europy na destrukcję wiary i cywilizacji.

Negatywna strona Niemiec nie jest i od początku nie była jedynym wrogiem Trójmorza. Drugi wróg przychodził ze wschodu. Niektórzy błędnie utożsamiają misję świętych Cyryla i Metodego i ich obrządek słowiański ze "wschodnim chrześcijaństwem" (w sensie: bizantyjskim). W rzeczywistości Bizancjum np. toczyło wojny z niepodległą Bułgarią, a przede wszystkim również wywierało naciski, aby zatrzeć odrębność słowiańskiego chrześcijaństwa i wchłonąć je przez obrządek bizantyjski, co też w części Trójmorza się stało. Szerzej napiszę o tym w kolejnym tekście, w którym omówię rolę Polski w tworzeniu trzeciego centrum chrześcijańskiego w Europie, począwszy od około 866 (a nie: 966) roku.

Trójmorze jest od 1150 lat blokowane w spełnieniu jego misji duchowej i cywilizacyjnej przez dwie potęgi inspirowane przez tego samego ducha. Jest nim jeden z duchów imperium, określony w Księdze Daniela jako "książę Helleński" (lub w innych tłum. Jawanu, co znaczy to samo, gdyż jest dawną żydowską nazwą Grecji), z którym walczą Archaniołowie Michał i Gabriel (zob. Dn 10). Książę Helleński, czyli demoniczna zwierzchność wspierająca budowę imperium "greckiego" (trzeciej bestii o wyglądzie pantery według Daniela), manifestował się w Imperium Hellenistycznym, potem w Bizancjum, w Cesarstwie Niemieckim (zarażonym u zarania duchem bizantyńskim), wreszcie w Imperium (Carstwie) Rosyjskim, jako kontynuacji Cesarstwa Bizantyjskiego, po jego upadku. Chociaż państwa te były chrześcijańskie, to jednak ich wspólną cechą było podporządkowywanie sobie lokalnych kościołów (prawosławnych, katolickich, protestanckich) i wprzęganie ich w służbę imperium. Kolejną formą istnienia tego imperium był Związek Sowiecki, a obecnie jest nim post-sowiecka Rosja. W duchowej symbolice demon wspierający imperium wyraża się przez czarnego orła.

"Między Niemcami a Rosją nie ma miejsca na Polskę słabą", jak słusznie się mawiało w dwudziestoleciu międzywojennym. "Pakt trzech czarnych orłów" dokonał rozbiorów państwa Orła Białego. Ale trzeba dodać też więcej: między Niemcami, uzurpującymi sobie prawo do budowania kontynentalnego "uniwersalnego imperium", lub przynajmniej "Mitteleuropy", a Rosją uzurpującą sobie bycie "Trzecim Rzymem" nie ma w ogóle miejsca na Polskę samotną, choćby silną. Stąd wzięło się wówczas ponowienie idei Międzymorza. Dlatego państwo nasze, od samego początku, aż do dziś, wielokrotnie brało udział w próbach utworzenia Trójmorza - cywilizacyjnej i duchowej opoki chrześcijaństwa europejskiego, ze swoją specyfiką lokalną, wolnego od wpływów imperium.

W tym miejscu należałoby dokonać szerokiego omówienia kilku ważnych etapów w ponad tysiącletnich dziejach walki o Trójmorze, ale by nie powiększać zbytnio tego tekstu, uczynię to w następnym. Chciałbym uczulić w podsumowaniu na dwie sprawy: Obecnie wzmogą się jeszcze ataki na tę ideę. Będzie ona dalej zwalczana, krytykowana, deprecjonowana i ośmieszana. Spotykając się ze sprzeciwem wobec idei Trójmorza, możemy być pewni jednego na 100% (słownie: sto procent): że mamy do czynienia z niemiecką (względnie rosyjską) agenturą, bądź jej bezmyślną papugą. Ale musimy też mieć świadomość drugiej sprawy: że mamy do czynienia z potężnymi zwierzchnościami demonicznymi (zob. Ga 6, 12), z którymi koniecznie trzeba walczyć, ale bardzo roztropnie. Nie każdy czuje się na siłach by być jak Mojżesz, walczący na pierwszej linii, ale każdy może być jak Aaron i Chur, wspierający wstawienników z pierwszej linii, np. modlić się za Benedykta XVI. Z pewnością zaś wszyscy możemy się czuć wezwani do modlitwy za Ojczyznę i Prezydenta RP.

19 stycznia 2017

Modlitwa za Ojczyznę i Prezydenta RP


Króluj nam Chryste!

Słowo Boże, ustami św. Pawła Apostoła (1 Tm 2, 1-4), naucza:
Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władze, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy.

Konkordat pomiędzy Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską, zawarty w 1925 roku, w Artykule VIII stanowił:
W niedziele i w dzień święta narodowego Trzeciego Maja księża odprawiający nabożeństwa odmawiać będą modlitwę liturgiczną za pomyślność Rzeczypospolitej Polskiej i jej Prezydenta.

W związku z tym Rytuał Rzymski dla diecezji polskich posiada stosowną modlitwę w wersji polskiej i łacińskiej, którą odmawiali księża z ludem we wszystkie niedziele i 3 maja po sumie. Modlitwę tę zawierały też dawne modlitewniki do codziennego odmawiania przez wiernych. To jak najbardziej słuszna tradycja, którą warto kontynuować, zwłaszcza przez tych, którym drogie jest budowanie Królestwa Chrystusa w Polsce.

Jest to szczególnie aktualne w obecnym czasie, gdy wrogowie naszej Wiary i Ojczyzny podejmują wciąż nowe operacje przeciwko niej, a podburzany przez nich motłoch miota codziennie nieustanne przekleństwa na władze Rzeczpospolitej Polskiej i jej najważniejsze osoby.

Aby co najmniej zablokować demoniczne działania naszych nieprzyjaciół, niezbędne są konkretne, ukierunkowane, głębokie modlitwy, będące autentyczną walką duchową. Podstawowym schematem, punktem wyjścia i abecadłem takiej modlitwy do codziennego stosowania jest właśnie tekst z Rytuału:


K. Zbaw, Panie, Rzeczpospolitą naszą.
W. Która w Tobie, Boże mój, nadzieję pokłada.
K. Ześlij jej, Panie, pomoc z przybytku swego.
W. Z nieba wysokiego ją wesprzyj.
K. Niech nie bierze nad nią góry nieprzyjaciel.
W. A duch nieprawości niechaj jej nie szkodzi.
K. Niech Bóg sprowadzi pokój do domów jej.
W. I bezpieczeństwo do jej posiadłości.
K. Panie, wysłuchaj modlitwy mojej.
W. A wołanie moje niech do Ciebie przyjdzie.
(K. Pan z wami.
W. I z duchem twoim.)
 
K. Módlmy się.
Prosimy Cię, Panie, za
wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski i świętych Patronów naszych, ochraniaj Rzeczpospolitą naszą od wszelkich przeciwności, a gdy całym sercem korzy się przed Tobą, zasłoń ją łaskawie od zasadzek nieprzyjacielskich.
Podaj, prosimy Cię, Panie, słudze swemu Andrzejowi Dudzie, Prezydentowi Rzeczpospolitej, prawicę niebieskiej pomocy, aby całym sercem Cię szukał, a o co godnie Cię prosi, niech wszystko otrzymać zdoła. Przez Chrystusa Pana naszego.
W. Amen.
K. Pomoc Boża niech będzie zawsze z nami.
W. Amen.



V. Salvam fac Rempublicam nostram, Domine.
R. Deus meus, sperantem in Te.
V. Mitte ei, Domine, auxilium de sancto.
R. Et de Sion tuere eam.
V. Nihil proficiet inimicus in ea.
R. Et filius iniquitatis non nocebit ei.
V. Fiat pax in virtute Tua.
R. Et abundantia in turribus Tius.
V. Domine, exaudi orationem meam.
R. Et clamor meus ad Te veniat.
V. Dominus vobiscum.
R. Et cum spiritu tuo.

Oremus.
Defende, quaesumus, Domine, beata Maria semper Virgine Regina Poloniae et Sanctis nostris Patronis intercedentibus, istam ab omni adversitate Rempublicam; et toto corde Tibi prostratam, ab hostium propitius tuere clementer insidiis.
Praetende, Domine, quaesumus, famulo Tuo Andreo Praesidi Reipublicae dexteram caelestis auxilii: ut Te toto corde perquirat, et, quae digne postulat, assequi mereatur. Per Christum Dominum nostrum.
R. Amen.
V. Divinum auxilium maneat semper nobiscum.
R. Amen.

14 stycznia 2017

Litania do Chrystusa Króla


Króluj nam Chryste!
- zawsze i wszędzie.

Ratunek i zbawienie dla współczesnego człowieka znajduje się tylko w czci dla Chrystusa jako Króla, w uznaniu uprawnień wynikających z władzy, jaką On sprawuje, oraz w doprowadzeniu do powrotu poszczególnych ludzi i całej ludzkiej społeczności do chrześcijańskiego prawa prawdy i miłości.
Pius XII, encyklika Summi Pontifictus

Ta cześć wyrażać się więc musi zarówno w wymiarze osobistym, jak i społecznym, w życiu religijnym i politycznym. Jednym ze sposobów oddawania czci Chrystusowi jako Królowi oraz poznawania Go, jako takiego, jest odmawianie i rozważanie Litanii do Chrystusa Króla, zaczerpniętej z modlitewnika Arcybractwa Straży Honorowej Najświętszego Serca Pana Jezusa „Godzina Obecności przy Sercu Bożym”.




Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson.
Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże zmiłuj się nad nami.

Chryste Królu, Boże z Boga, Światłości z Światłości, Przyjdź Królestwo Twoje!
Chryste Królu, Obrazie Boga niewidzialnego,
Chryste Królu, w którym wszystkie rzeczy stworzone są,
Chryste Królu, przez którego świat jest stworzony,
Chryste Królu, z Dziewicy zrodzony,
Chryste Królu, prawdziwy Boże i prawdziwy Człowiecze,
Chryste Królu, uwielbiony przez pastuszków i Trzech Króli,
Chryste Królu, Prawodawco najwyższy,
Chryste Królu, Źródło i wzorze wszelkiej świętości,
Chryste Królu, Drogo, Prawdo i Życie nasze,

Chryste Królu, któremu jest dana wszelka władza na niebie i na ziemi, Panuj nad duszami
Chryste Królu, Kapłanie Przedwieczny,
Chryste, Królu rozumu,
Chryste, Królu woli,
Chryste, Królu cierpienia, cierniem ukoronowany,
Chryste, Królu pokory, przez urąganie szkarłatem odziany,
Chryste Królu, Oblubieńcze Dziewic,
Chryste Królu, który w Marii Magdalenie uczciłeś życie pokutne,
Chryste Królu, którego Królestwo nie jest z tego świata,
Chryste Królu, przez królewski Dar Twojej Miłości, Eucharystię świętą,

Chryste Królu, Arcydzieło wszechmocy Ojca i miłości Ducha Świętego, Panuj nad rodzinami
Chryste Królu, który podniosłeś małżeństwo do godności sakramentu,
Chryste Królu, któryś uczynił pierwszy cud na godach w Kanie Galilejskiej,
Chryste Królu, najmilszy Przyjacielu dzieci,
Chryste Królu, który przez swe życie ukryte w Nazarecie dałeś przykład rodzicom i dzieciom,
Chryste Królu, który przez robotę rąk Twoich uszlachetniłeś i uświęciłeś pracę
Chryste Królu, który wskrzesiłeś z umarłych i oddałeś rodzinie młodzieńca z Naim, córkę Jaira i przyjaciela swego Łazarza,
Chryste Królu, który przebaczyłeś grzesznej niewieście,
Chryste Królu, przez Twoją miłość dla Maryi i Józefa,

Chryste Królu Królów i Panie nad Panami, Panuj nad narodami
Chryste Królu wieków nieśmiertelny,
Chryste Królu chwały wiecznej,
Chryste Królu, który kierujesz wojnami,
Chryste Królu, Książę Pokoju,
Chryste Królu, który na Swych ramionach nosisz znamię Panowania,
Chryste Królu, którego Królestwu nie będzie końca,
Chryste Królu, który zasiadasz nad Cherubinami,

Chryste Królu, przez miłość, jaką we wszystkich czasach świadczyłeś narodom, które Ci były wierne, Panuj nad swymi nieprzyjaciółmi
Chryste Królu, który „strącasz władców z tronu, a wywyższasz pokornych”,
Chryste Królu, który druzgoczesz królów w dniu gniewu Twego,
Chryste Królu, który śmiercią na krzyżu piekło pokonałeś,
Chryste Królu, który zmartwychwstaniem Twoim śmierć zwyciężyłeś,
Chryste Królu, który przyjdziesz sądzić żywych i umarłych,
Chryste Królu, w dniu Twojej potęgi, w chwale Świętych Twoich,
Chryste Królu, przez Twoją miłosną modlitwę na krzyżu: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią”,

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie!
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas Panie!
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami!

P. Królestwo Jego rozszerzać się będzie.
W. A pokój trwać będzie bez końca.

P. Módlmy się.
Wszechmogący, wiekuisty Boże, który wszystko odnowić chciałeś przez Najmilszego Syna Twego, Króla wszechświata, racz w dobroci Twojej sprawić, aby wszystkie narody, rozdzielone przez grzech, poddały się słodkiej władzy Twojej. Przez tegoż Pana naszego Jezusa Chrystusa, który z Tobą żyje i króluje przez wszystkie wieki wieków.

W. Amen.

13 stycznia 2017

Dlaczego Jezus Chrystus jest Królem?


Króluj nam Chryste!
- zawsze i wszędzie.

Objawienie (gr. Epifania) Pana naszego Jezusa Chrystusa jest jednym z najstarszych świąt chrześcijańskich, sięgającym pierwszych wieków (wcześniejszym niż Boże Narodzenie). Święto to obejmowało swym zakresem tematycznym trzy wydarzenia: pokłon trzech króli, chrzest w Jordanie i cud w Kanie Galilejskiej. We wszystkich trzech Chrystus objawił swoją chwałę ludziom. Ślad tego zachowuje tradycyjna antyfona do Pieśni Zachariasza i Maryi (potrójny cud święcimy w dniu dzisiejszym...) oraz hymn nieszporów. W ciągu wieków jednak na Zachodzie uroczystość ta stała się świętem Trzech Króli, na Wschodzie zaś Jordanu.

W XX wieku dopiero zachodnia liturgia "przypomniała sobie" o wadze Chrztu Pańskiego i zakończenie oktawy Objawienia, 13 stycznia, nazwano w 1962 roku wspomnieniem tego wydarzenia, jak pozostaje w tradycyjnym kalendarzu, a w nowym kalendarzu z 1970 roku ustanowiono je na niedzielę po Epifanii ze stosownymi modlitwami. Cud na Godach w Kanie wspomina się natomiast tradycyjnie w następną niedzielę, czyli drugą po Objawieniu. To podczas swego Chrztu Pan Jezus został przez Ojca objawiony jako Syn umiłowany.

W pierwszą niedzielę po uroczystości Objawienia Pańskiego z kolei, w tradycyjnej rzymskiej liturgii, nim Benedykt XV sto lat temu naznaczył na ten dzień uroczystość Świętej Rodziny (w nowym kalendarzu jest to właśnie Niedziela Chrztu Pańskiego), antyfona na wejście we Mszy św. zawierała słowa nawiązujące do Iz 6, 1; Dn 7, 14; Ap 4, 5 i 5, 11:
Na wyniosłym tronie widziałem siedzącego Męża, któremu hołd składa rzesza aniołów, śpiewając jednogłośnie: Oto Ten, którego panowanie jest wieczne.


Introit ten nadaje perspektywę wieczną wydarzeniu, które świętujemy 6 stycznia,  gdy Jezus Chrystus Syn Boży dał się rozpoznać jako Bóg, Mesjasz i Król królów trzem królom-mędrcom, symbolicznie reprezentującym narody trzech części ludzkości wywodzącej się od Noego: białych, bądź Europejczyków, czyli potomków Sema, żółtych, bądź Azjatów, czyli potomków Jafeta i czarnych, bądź Afrykanów, czyli potomków Chama.

W artykule Jezus Chrystus Król Polski naszkicowałem biblijne tło królowania Chrystusa nad narodami w kontekście Intronizacji, królowania objawionego właśnie królom-mędrcom w Betlejem. Jego Matka, Najświętsza Maryja Panna, otrzymała to objawienie oczywiście jako pierwsza, gdy Archanioł Gabriel zapewnił Ją (Łk 1, 32-33):
Pan Bóg da Mu tron Jego praojca Dawida i będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca.
To wieczne królowanie przychodzącego Pana Jezusa Syna Maryi nad Izraelem i wszystkimi narodami zostało zapowiedziane już kilkaset lat wcześniej przez proroka Daniela (Dn 7, 13-14):
Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie.
W proroctwie Daniela istotne jest, iż panowanie, chwałę i władzę królewską otrzymuje jakby Syn Człowieczy z rąk Przedwiecznego zasiadającego na tronie (zob. Dn 7, 9). Wskazuje to, iż Jezus Chrystus Syn Boży jest Królem i Panem z podwójnego tytułu i w dwojakiej naturze: jako Bóg i jako Człowiek.

Królowanie Pana Boga nad wszechświatem (czyli wszystkim, całym stworzeniem) jest oczywiste i potwierdzone w Biblii w zasadzie na każdej stronie. Jest zatem (a przynajmniej powinno być) również oczywiste dla każdego chrześcijanina, iż Jezus Chrystus, jako Wcielony Bóg i druga Osoba Trójcy Świętej jest Królem w tym samym sensie i w tym panowaniu Bożym w pełni partycypuje.

Problem jednak w tym, że we Wcieleniu Syn Boży (Bóg - druga Osoba Trójcy), istniejąc w postaci Bożej, ogołocił samego siebie, stawszy się podobnym do ludzi (por. Flp 2, 6-8), to znaczy na ziemi nie korzystał z atrybutów swej Boskości, a wszystko co czynił, dokonywał jako Człowiek. Jeżeli czynił cuda, to mocą Ducha Świętego, dlatego chrześcijanie mogą czynić takie same dzieła co On, a nawet większe (zob. J 14, 12). Wszystko, co dokonał dla nas Jezus Chrystus jako Pierworodny, czyli pierwszy w porządku łaski, ale też jako pierwszy czyniący to Człowiek, jest udziałem wierzących w Niego, czyli złączonych z Nim. Jeżeli On zmartwychwstał, to i my zmartwychwstaniemy mocą mieszkającego w nas Ducha (zob. Rz 6, 5 i 8, 11).

I tu właśnie pojawia się zasadnicza kwestia: Czy Jezus Chrystus Człowiek jest Królem w dosłownym sensie? Czy przyszedł na świat po to aby królować? Czy tylko po to, aby zbawić ludzi od grzechu: umrzeć na Krzyżu, zmartwychwstać i wstąpić do nieba, aby tam czekać na koniec świata, gdy powróci?

W chrześcijaństwie przez wieki były i są dwie odpowiedzi na te pytania. Precyzyjnie przedstawiam je w tekście, który dobrze byłby najpierw przeczytać, aby szerzej rozumieć meritum sporu:
"Po co dokonało się Boże Narodzenie?"

Ci, którzy upatrują w przyjściu Syna Bożego tylko jego uniżenie, przybranie postaci Sługi, aby zadośćuczynić za grzech ludzi, nie zauważają biblijnych stwierdzeń o Jego panowaniu, lub interpretują je przez pryzmat tego założenia. Współczesne opory eklezjalne m. in. przed Intronizacją mają swoje głębsze korzenie właśnie w tym poglądzie, a nie tylko w postawie "otwarcia się na świat" lat 60. XX wieku. Jeżeli jedyną misją Chrystusa było złożenie Ofiary z siebie, to Jego słowa: Królestwo moje nie jest z tego świata. traktują jako ograniczenie go do sfery religijnej. O tym, że te słowa tego nie oznaczają pisałem właśnie w tekście Jezus Chrystus Król Polski.

Nim rozpowszechnił się na Zachodzie pogląd, że "gdyby człowiek nie zgrzeszył, Syn Boży by nie przyszedł", Ojcowie Kościoła, począwszy od św. Ireneusza z Lyonu (II wiek), ucznia św. Polikarpa, który był uczniem św. Jana Apostoła, głosili tezę, iż "Bóg stał się Człowiekiem, aby człowiek mógł stać się bogiem", bądź "stawać się Bogiem". Zdanie to dosłownie przypisywane jest kilku Ojcom, a w późniejszych wiekach zaczęło być krytykowane, jako zbyt daleko idące, czy też zbyt dosadnie sformułowane. Wyraża ono jednak przede wszystkim najważniejsze założenie: Syn Boży po to stał się Człowiekiem, aby jako jedyny Pośrednik połączył ludzi z Bogiem (zob. 1 Tm 2, 5), abyśmy się stali uczestnikami Boskiej natury (2 P 1, 4).

Już sam Pan Jezus bronił przed faryzeuszami swego tytułu Syna Bożego, powołując na słowa Pisma, które nazywa bogami ludzi (zob. J 10, 34-35), ale nie tylko o to chodzi i o wieloznaczność w hebrajskim słowa bóg (AL, el). Zdanie Ojców jest prawdziwe dosłownie i z dużych liter właśnie w Panu Jezusie. Bóg stał się Człowiekiem, aby Człowiek - Chrystus Jezus stał się Bogiem. Człowiek (ogólnie) jest Bogiem w jednej konkretnej hipostazie (osobie) Jezusa z Nazaretu. Wszyscy inni ludzie mają udział w Boskości o ile są złączeni z Nim i poprzez Niego.

Tutaj dochodzimy do sedna kluczowej kwestii: Po co dokonało się Boże Narodzenie? Dotychczasowa refleksja teologiczna na ten temat przez wieki skupiała się na pytaniu, co Bóg przez Wcielenie zrobił dla nas. Czas najwyższy poznać, co Bóg przez Wcielenie zrobił dla swego Syna?

Pismo Święte (Kol 1, 16-18) wyraźnie stwierdza o Chrystusie Panu:
Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. I On jest Głową Ciała - Kościoła. On jest Początkiem, Pierworodnym z pośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim.
Bóg Ojciec w wieczności postanowił, aby swego Syna obdarzyć nie tylko nieskończoną Miłością jaką jest Duch Święty, ale dodatkowo Go ubogacić stworzonym dla Niego światem materialnym, z ludźmi na czele, aby Ten, przez przyjęcie do swej Osoby Człowieczeństwa, czyli po prostu stając się równocześnie Człowiekiem, był tego świata Głową. To jest pierwszy plan Boga. On stworzył świat właśnie po to, aby Syn Boży był jego Panem i Królem:
Ogłoszę postanowienie Pana:
Powiedział do mnie:
Tyś Synem moim, ja Ciebie dziś zrodziłem.
Żądaj ode mnie, a dam Ci narody w dziedzictwo
I w posiadanie Twoje krańce ziemi (Ps 2, 7-8).

Przez Wcielenie przyszedł do swojej własności, do przeznaczonych, aby byli Jego braćmi, ale swoi Go nie przyjęli (J 1, 11; Rz 8, 29) z powodu grzechu. Dlatego Syn Człowieczy musiał wiele wycierpieć, być odrzuconym, ukrzyżowanym i zmartwychwstać (Mk 8, 31). Ale gdy tego dokonał, zasiadł po prawicy Majestatu na wysokościach (Hbr 1, 3). Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca (Flp 2, 9-11). I dana Mu jest wszelka władza w niebie i na ziemi (Mt 28, 18). A nie jest to jakaś władza ogólna, jedynie zwierzchnia, źródłowa (gr. arche), ale w tym ostatnim wersecie Jezus Chrystus mówi o konkretnej, bezpośredniej władzy wykonawczej (gr. exousia).

Władzę tę Jezus Chrystus dzierży zatem z dwojakiego tytułu: dlatego, że na to się narodził i na to przyszedł na świat (J 18, 37) i dlatego, że nabył Bogu Krwią swoją ludzi z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu (Ap 5, 9). Jedno łączy się z drugim: On był wprawdzie przewidziany przed stworzeniem świata, dopiero jednak w ostatnich czasach objawił się ze względu na was [ludzi] (1 P 1, 20). Co więcej: uczynił ich Bogu naszemu królestwem i kapłanami, a będą królować na ziemi (Ap 5, 10). O tym jak królowanie Chrystusa Pana realizuje się i ma się realizować na ziemi, poprzez Jego Ciało, napiszę w osobnym artykule.

09 stycznia 2017

Jezus Chrystus Król Polski


Króluj nam Chryste!
- zawsze i wszędzie.

6 stycznia obchodzimy co roku uroczystość Objawienia Pańskiego, zwaną popularnie świętem Trzech Króli, ponieważ Pan Jezus został rozpoznany przez przedstawicieli narodów świata (błędnie, acz uparcie nazywanych w polskich przekładach "poganami"), jako Bóg, Król i Mesjasz. Złożyli oni Mu hołd oraz dary: kadzidło jako Bogu, złoto jako Królowi i mirrę jako Mesjaszowi, który miał wiele wycierpieć, być zabitym i zmartwychwstać. Nazwano ich mędrcami, magami, jak w Ewangelii św. Mateusza 2, 1, bądź królami, jak w mesjańskim Psalmie 71 (72), 10-11. Zresztą jedno nie wyklucza drugiego, a w świetle Pisma właśnie uzupełnia się.


Oddadzą Mu pokłon wszyscy królowie, wszystkie narody będą Mu służyły

W Psalmie tym (w. 1. 5. 10-11) król Salomon modli się:
O Boże przekaż Twój sąd królowi i twoją sprawiedliwość synowi królewskiemu.
I będzie trwał długo jak słońce, jak księżyc przez wszystkie pokolenia.
I panować będzie od morza do morza, od Rzeki aż po krańce ziemi.
Królowie Tarszisz i wysp przyniosą dary, królowie Szeby i Saby złożą daninę.
I oddadzą mu pokłon wszyscy królowie, wszystkie narody będą mu służyły.
Prorok Izajasz (Iz 60, 6) natomiast uzupełnia, wołając do Jerozolimy:
Zaleje cię mnogość wielbłądów -
dromadery z Madianu i z Efy.
Wszyscy oni przybędą ze Saby,
zaofiarują złoto i kadzidło,
nucąc radośnie hymny na cześć Pana.
Wieczne panowanie Chrystusa (Pomazańca, czyli Mesjasza), którym będzie Syn Boży, jako Króla królów i narodów jest zapowiedziane w innych licznych miejscach Starego Testamentu, jak na przykład w Psalmie 2, nazwanym w Biblii Tysiąclecia Psalmem intronizacyjnym:
Dlaczego narody się buntują, czemu ludy knują daremne zamysły?
Królowie ziemi powstają i władcy spiskują wraz z nimi
przeciw Panu i przeciw Jego Pomazańcowi:
Stargajmy Ich więzy i odrzućmy od siebie Ich pęta!

Śmieje się Ten, który mieszka w niebie, Pan się z nich naigrawa,
a wtedy mówi do nich w swoim gniewie i w swej zapalczywości ich trwoży:

Przecież Ja ustanowiłem sobie króla na Syjonie, świętej górze mojej.
Ogłoszę postanowienie Pana: Powiedział do mnie:

Tyś Synem moim, Ja Ciebie dziś zrodziłem.
Żądaj ode Mnie, a dam Ci narody w dziedzictwo i w posiadanie Twoje krańce ziemi.
Żelazną rózgą będziesz nimi rządzić i jak naczynie garncarza ich pokruszysz.

A teraz, królowie, zrozumcie, nauczcie się, sędziowie ziemi!
Służcie Panu z bojaźnią i Jego nogi ze drżeniem całujcie,
bo zapłonie gniewem i poginiecie w drodze, gdyż gniew Jego prędko wybucha.
Szczęśliwi wszyscy, co w Nim szukają ucieczki.
Już ten jeden Psalm wystarczy na biblijne uzasadnienie konieczności Intronizacji, czyli przyjęcia Chrystusa jako Króla w dosłownym sensie. Narody (a więc i Naród Polski) są dziedzictwem i posiadłością Syna Bożego - Pomazańca. Królowie i sędziowie na czele narodów mają upaść na twarz przed Nim i służyć Mu. Zuchwalcy i głupcy, którzy to odrzucają, narażają się na śmiech i gniew Boga.

Mógłbym tu przytoczyć jeszcze wiele podobnych tekstów, ale musiałbym przepisać chyba ćwierć Biblii, dlatego ograniczę się do kilku wersetów. Kto ma oczy do patrzenia niech sam czyta. Rację miał św. Hieronim, że "nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa". Psalmy mesjańskie, słowa Proroków, same Ewangelie, Listy Apostolskie, wreszcie Apokalipsa, głoszą dosłowne królowanie Wcielonego Syna Bożego.
Oddadzą Mu pokłon wszystkie szczepy narodów,
bo władza królewska należy do Pana
i On panuje nad narodami. Ps 21 (22), 28-29

Bóg króluje nad narodami. Ps 46 (47), 9

Pan króluje, drżą narody. Ps 98 (99), 1

Chwalcie Pana wszystkie narody,
wysławiajcie Go wszystkie ludy. Ps 116 (117), 1 

Dana mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi.
Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody. Mt 28, 18-19

Niewiasta porodziła Syna - Mężczyznę,
który będzie rządził wszystkimi narodami berłem żelaznym. Ap 12, 5, por. Ps 2, 9
Przedmiotem królowania Syna Bożego i Człowieczego są zatem wszystkie poszczególne narody, tak samo jak wszystkie poszczególne osoby, a nie tylko świat i ludzkość w ogólności, a tym bardziej nie tylko niebo. Jeżeli Chrystus jest w Biblii nazywany Królem każdego narodu, to oczywisty wniosek, że również Narodu Polskiego. Jeżeli Biblia podkreśla Jego królowanie nad każdym państwem narodowym, to jest On również Królem Polski. Jeżeli każdy naród i kraj ziemi, na czele z rządzącymi, ma poddać się pod Jego panowanie, to również Polska.

Przeciwnicy realnego królowania Pana naszego Jezusa Chrystusa przeciwstawiają tym licznym tekstom Pisma Świętego jedynie, wyrwane z kontekstu, Jego słowa do Piłata: Królestwo moje nie jest z tego świata. To w ich mniemaniu zamykało dyskusję: "Chrystus króluje w niebie, a na ziemi obowiązuje demokracja i pluralizm. Z pewnością nie jest i nie może On być nazwany Królem Polski".

Co prawda, pamiętny dzień 19 i 20 listopada 2016 roku przyniósł nam wreszcie długo oczekiwaną inaugurację Intronizacji. Zrealizowano bowiem kompromis intronizacyjny: biskupi zgodzili się na intronizację, pod warunkiem, że nie będzie użyte słowo "intronizacja" i zgodzili się na uznanie Chrystusa Królem Polski, pod warunkiem, że nie będzie użyte określenie "Chrystus Król Polski". Tak, czy owak, Jubileuszowy Akt przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana ma ogromną, nadprzyrodzoną wartość i stanowi fundament na którym można wreszcie budować Królestwo Boże w Polsce. Niemniej dopełnienie Aktu Intronizacji nastąpi dopiero wtedy, gdy expressis verbis ogłoszą to publicznie i oficjalnie (nie tylko jako uczestnicy) władze państwowe: Prezydent RP i Zgromadzenie Narodowe, a Jezus Chrystus zostanie przez rządzących nazwany Królem Polski.



Słowo Boże wyraźnie domaga się: to królowie i narody (a nie kapłani, bo w ich przypadku to oczywiste i przynależne do sfery kultu, a nie władzy) mają oddać Mu pokłon i służyć, uznać Jego królowanie. Co więcej, rządzący muszą mieć odwagę sprzeciwić się "uczonym" i faryzeuszom, tak jak uczynił to Poncjusz Piłat. Wbrew arcykapłanom, którzy nalegali: nie pisz: Król Żydowski!, on postawił na swoim i wyznał wiarę w to, że Chrystus Pan nie jest jakimś ogólnikowym Królem "nie z tego świata", ale Jego panowanie realizuje się konkretnie: w narodach. Namiestnik Judei ogłosił publicznie, że Jezus Nazarejski to Rex Judeorum. Miejmy nadzieję, iż doczekamy chwili, gdy Prezydent Polski nie będzie mniej odważny od Piłata i ogłosi publicznie: Jezus Chrystus Król Polski. A na ewentualne sprzeciwy odpowie: Com napisał, napisałem.

Przyjęcie Jezusa Chrystusa jako Króla musi się dokonać zarówno ze strony władzy, jak i narodu. Ogłoszenie przez Piłata, jako przedstawiciela władzy, w trzech językach, że Jezus jest Królem Żydów, zostało odrzucone przez większość przywódców i członków Narodu Żydowskiego. Niemniej jest znane na całym świecie i widnieje w skrócie na niezliczonych krucyfiksach, a w czasie, gdy wszystkie narody przyjdą do Chrystusa, dopełni się również u Żydów, jak zapewnia Rzymian św. Paweł (zob. Rz 11, 25-32). Akt Intronizacji to bowiem dopiero początek Intronizacji, a nie cała jej treść.
Intronizacja to nie tylko formuła zewnętrzna, ale ma się ona dokonać w każdej duszy. Sam akt ofiarowania Polski przez Intronizację Memu Sercu przyniesie zbawienne korzyści, bo przez to bardzo dużo dusz nawróci się szczerze do Pana Boga.
To słowa Pana Jezusa przekazane przez Rozalię Celakównę. Następnym etapem ma być prawdziwa, powszechna ewangelizacja Polaków. Doprowadzenie każdego człowieka do osobistego, głębszego, pełniejszego poznania Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela, Pana i Króla. Masowy, coraz liczniejszy z roku na rok udział Polaków, w tym roku już w większości miast, w Orszakach Trzech Króli, jest znakiem i zewnętrznym wyrazem tego pragnienia. Pola już bieleją na żniwo, ale czy zaczną wreszcie pracować robotnicy?
Jeżeli Polska nie odrodzi się duchowo, nie porzuci swych grzechów, to zginie, bo czyni mi straszną zniewagę. Jedynie całkowite odrodzenie duchowe i oddanie się pod panowanie mego Serca może uratować od całkowitej zagłady nie tylko Polskę, ale i inne narody.
Trzeba wszystko uczynić, by Intronizacja była przeprowadzona. Jest to ostatni wysiłek Miłości Jezusowej na te czasy! Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla w całym tego słowa znaczeniu, jeżeli się podporządkuje pod prawo Boże, pod prawo Jego Miłości. Oświadczam ci to, moje dziecko, jeszcze raz, że tylko te Państwa nie zginą, które będą oddane Jezusowemu Sercu przez Intronizację, które uznają Go swym i Królem i Panem.
Poselstwa powyższe, przekazane przez Rozalię Celakównę, są powtórzeniem wołania, które słyszymy już w przytoczonym wcześniej Psalmie 2: "władcy i narody, uznajcie królowanie Chrystusa, albo zginiecie". To samo pisał Pius XII w encyklice Summi Pontifictus z 1939 roku:
Głównym złem, z powodu którego świat współczesny popadł w duchowe i moralne bankructwo oraz ruinę, jest niegodziwe i zaiste zbrodnicze usiłowanie, by pozbawić Chrystusa Jego Królewskiej władzy, a także nieprzyjęcie nadanego przez Chrystusa prawa prawdy oraz odrzucenie prawa miłości, które jako Boskie tchnienie jest życiodajną treścią i mocą Jego władania.
Ratunek i zbawienie dla współczesnego człowieka znajduje się tylko w czci dla Chrystusa jako Króla, w uznaniu uprawnień wynikających z władzy, jaką On sprawuje, oraz w doprowadzeniu do powrotu poszczególnych ludzi i całej ludzkiej społeczności do chrześcijańskiego prawa prawdy i miłości.

Na zakończenie spójrzmy, co sam Pan Jezus naprawdę powiedział o sobie do Piłata:
Tak, jestem Królem. Ja się na to narodziłem, i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy kto jest z prawdy słucha Mego głosu.
Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, moi słudzy biliby się, abym nie został wydany Żydom, teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. (J 18, 37. 36)
Przede wszystkim Chrystus jest Królem i na to właśnie przyszedł na świat. Ludzie mają słuchać Jego głosu, to znaczy być Mu posłuszni. Królowanie Jego nie bierze swego źródła z tego świata. (przeciwnicy Intronizacji słowo "z", czytają "na", imputując błędnie, że Królestwo to nie jest na tym świecie, nie obejmuje tego świata). Piłat zrozumiał to dobrze i zapytał: Skąd Ty jesteś? Królestwo to nie jest z ludzkiego nadania, z ludzkiej siły, ale wyższej, z góry. Teraz (okolicznik pomijany przez przeciwników Intronizacji) także nie jest stąd, gdyż teraz jest wasza (wrogów) godzina i panowanie ciemności (Łk 22, 53), dlatego to sam Pan Jezus kazał Piotrowi schować miecz (zob. J 18, 11), aby słudzy nie bili się o Niego, by wykonała się Ofiara i Zbawienie. Lecz po ich dokonaniu, przed swym Wniebowstąpieniem, Chrystus potwierdził swą wszelką władzę w niebie i na ziemi, którą kolejni uczniowie mają przyjmować i realizować. O źródłach i naturze tego powszechnego Królowania Jezusa Chrystusa Syna Bożego piszę w kolejnym tekście:

Dlaczego Jezus Chrystus jest Królem?

05 stycznia 2017

Po co dokonało się Boże Narodzenie?


Po co Syn Boży stał się Człowiekiem?


Króluj nam Chryste!
- zawsze i wszędzie.

Pozdrawiam wszystkich po długiej przerwie. Przyznam, że tęskniłem bardzo do pisania.
Życząc wielkiej łaski coraz głębszego poznania Boga i zjednoczenia z Nim w Chrystusie Jezusie,
pragnę poruszyć aktualny temat Bożego Narodzenia, a właściwie Wcielenia Boga.

W pierwszym czytaniu z niedzieli Narodzenia Pańskiego w klasycznym kalendarzu (która w tym roku pokryta została przez Nowy Rok) oświadcza nam św. Paweł Apostoł w Liście do Galatów 4, 4-5:
Gdy nadeszła pełnia czasu zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod prawem, aby wykupić tych, którzy podlegali prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo.
Z tego wersetu wyjdziemy na poszukiwanie odpowiedzi na pytanie teologów sprzed wieków:
"Czy Boże Narodzenie to przedwieczny plan Boga, czy tylko odpowiedź na grzech człowieka?" .

W Wyznaniu Wiary mówimy:
On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem.

Wyznajemy zatem podwójny cel przyjścia Syna Bożego: dla ludzi ogólnie i dla ich zbawienia; aby ich wykupić i aby dać przybrane synostwo. Nie są to więc sprawy tożsame, ale odrębne. Już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa zadawano pytanie, czy Bóg przyjąłby ludzką naturę, gdyby ludzie nie zgrzeszyli? Istnieją oczywiście dwie odpowiedzi na to pytanie, które można nazwać najprościej Planem A i Planem B, pierwotną i wtórną wolą Bożą.


Wcielenie Boga - przedwieczny plan czy odpowiedź na grzech?






Pierwsza odpowiedź mówi: Bóg od początku zamierzył, że Syn przyjmie ludzką naturę, łącząc się ze stworzonym przez Niego i dla Niego wszechświatem, aby Go obdarować oraz zjednoczyć ze sobą ludzi, by Syn miał Oblubienicę - Kościół, od wieków dla Niego przeznaczoną.

Druga odpowiedź mówi: Bóg Ojciec posłał na świat Syna tylko po to, aby Ten zbawił ludzi upadłych przez grzech, umierając na krzyżu, a decyzję tę podjął dopiero po grzechu pierworodnym, względnie po jego przewidzeniu w wieczności.

W zachodniej teologii dominuje to drugie przekonanie. Bierze ono początek od św. Augustyna, tak jak kilka innych przekonań w niej panujących, a wynikających z jego "grzechocentryzmu". U Augustyna bowiem grzech pierworodny (samo to pojęcie jest jego autorstwa), jawi się jako centralne wydarzenie w dziejach ludzkości, a jego doktrynie inne muszą być podporządkowane. I chociaż wyliczył on wiele motywów, dla których dokonało się Wcielenie Boga (omówię je w odrębnym tekście), to jednak uznał: "Gdyby człowiek nie zgrzeszył, Syn Człowieczy by nie przyszedł".

Ten wniosek kontynuowała augustyńska linia teologiczna w średniowieczu, aż do św. Tomasza z Akwinu, który podtrzymał go w "Sumie Teologicznej". Przeciwnego zdania był bł. Jan Duns Szkot i jego zwolennicy, podobnie jak św. Maksym Wyznawca i całe wschodnie chrześcijaństwo.
Jak jednak kwestia ta wynika z Biblii?


Bóg posłał Syna swego:


Plan A
Plan B
gdy nadeszła pełnia czasu
gdy człowiek zgrzeszył
narodzonego z Niewiasty
narodzonego pod Prawem
aby dać ludziom przybrane synostwo
aby wykupić tych, którzy podlegali Prawu
aby obdarować swoją miłością
aby zadośćuczynić swojej sprawiedliwości
dla dokonania pełni czasów
dla przywrócenia pierwotnego porządku
aby w Nim zamieszkała cała pełnia,
Bóstwo na sposób ciała
w śmiertelnym ciele,
podobnym do ciała grzesznego
aby Syn się ubogacił, królował nad wszystkim
i był pierworodnym między wielu braćmi
aby Syn się ogołocił, przyjął postać sługi
i nauczył posłuszeństwa przez to co wycierpiał
aby Syn przygotował sobie Oblubienicę świętą
aby Syn odkupił niewolników grzechu
aby dać nam szczęście wieczne w niebie
aby nas uratować od piekła
abyśmy byli uczestnikami Boskiej natury
aby oczyścić z grzechu upadłą ludzką naturę
aby ustanowić wszystko w Chrystusie jako Głowie
aby pojednać wszystko z sobą przez Krew Jego krzyża


Jak widać z powyższych stwierdzeń biblijnych dwojaki jest motyw przyjścia Syna Bożego jako Syna Człowieczego. Plan B jest zatem uzupełnieniem Planu A, w wyniku upadku człowieka. Nie ma więc żadnego teologicznego problemu na skutek przyjęcia ortodoksyjnej nauki o przedwiecznym przeznaczeniu Syna Bożego na Głowę ludzkości jako Człowieka. Wszystkie stwierdzenia Pisma Świętego o celu Wcielenia, jakim było zgładzenie grzechu, pokonanie nieprzyjaciela, zbawienie człowieka, złożenie Bogu Ojcu doskonałej ofiary zadośćuczynienia, pozostają nienaruszone.

Inaczej jest w przypadku przyjęcia augustyńskiej doktryny o tym, że zgładzenie grzechu ludzi i jego skutków było zasadniczym motywem Bożego Narodzenia, tak że nie dokonałoby się ono, gdyby nie grzech. Doktryna ta doprowadziła bowiem zachodnią teologię do absurdalnego, moim zdaniem, wniosku że najważniejsze wydarzenie w dziejach świata, jakim jest Wcielenie Boga, było aktem przygodnym, jedynie odpowiedzią na zło, którym był grzech pierwszych ludzi. Wyrazem manowców takiego myślenia są kontrowersyjne słowa zawarte w hymnie Exsultet z Wigilii Paschalnej w rzymskiej liturgii:
O zaiste konieczny był grzech Adama, który został zgładzony śmiercią Chrystusa!
O szczęśliwa wino, któraś zasłużyła mieć takiego i tak potężnego Odkupiciela!
Owe O felix culpa! (O szczęśliwa wino!) frapujące od wieków teologów, snujących refleksje o tym, że dobrze, iż Adam i Ewa zgrzeszyli, gdyż dzięki temu otrzymaliśmy większą łaskę, jest skutkiem wspomnianego grzechocentryzmu augustyńskiego. Usiłuje ono jakoś zmierzyć się z biblijną Prawdą, że Boże Narodzenie jest czymś o wiele większym, niż tylko przyjściem dla zgładzenia grzechu i przywrócenia rajskiej harmonii. Zatem, gdyby ludzie nie zgrzeszyli, to nie zostaliby: złączeni z Bożą naturą, przybrani za synów Bożych, włączeni w Kościół - Oblubienicę Chrystusa itd. Pozostawaliby na poziomie rajskiej szczęśliwości?

Jest jeszcze kilka innych, niezwykle ważnych konsekwencji teologicznych doktryny wyłączności Planu B, również wywiedzionych z poglądów Augustyna z Hippony: pogarda dla ciała, predestynacjonizm, zawężenie przekazu ewangelizacyjnego do kwestii grzechu i zbawienia, "prymat" grzechu pierworodnego nad łaską Bożą. Wszystkie one znalazły rozwinięcie w reformacji. Dochodzą do tego dawne trudności z zaakceptowaniem Niepokalanego Poczęcia Maryi (rozwiązane właśnie przez Jana Dunsa Szkota), a w ostatnich latach, z zaakceptowaniem królowania Chrystusa nad narodami i Jego jedynego Pośrednictwa.

Każda z powyższych kwestii wymaga osobnej analizy w kontekście prawdy o Wcieleniu Boga, tutaj zasygnalizuję jedynie podstawowe problemy:
  • Plan A: Bóg sam z siebie chciał przyjąć ludzką naturę, która sam stworzył jako dobrą. Syn Boży przyjął Ciało, aby się ubogacić, zyskać Oblubienicę złożoną z ludzi połączonych dzięki temu z Nim. To najlepszy dowód, że materia jest dobra, że posiadanie ciała i duszy jest bogactwem i służy złączeniu z naturą Boga, poprzez złączenie obu natur w Jezusie Chrystusie.
  • Tylko Plan B: przyjęcie "grzesznego ciała" przez Syna Bożego było tylko uniżeniem, jedynie koniecznością dla zgładzenia grzechu w tym ciele, poprzez jego uśmiercenie na krzyżu. Posiadanie ciała rodzi grzech, cierpienie i służy cierpieniu.
  •  Plan A: odwieczne przeznaczenie wybranych istnieje w Chrystusie. List do Efezjan 1, 4 stwierdza: "w Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata". "Przeznaczenie" (predestynacja) zbawionych istnieje uprzednio w Synu Bożym, od razu przeznaczonym, aby stać się Człowiekiem, Pierworodnym między wielu braćmi, Tym który jest "jedynym predestynowanym", jak wyjaśniał Benedykt XVI.
  • Tylko Plan B: kluczowe słowo "w Nim" sześciokrotnie występujące, niczym refren, w Ef 1, jest ignorowane. Skoro Syn Boży nie był odwiecznie przeznaczony, aby stać się Człowiekiem i udzielić synostwa Bożego tym, którzy Go przyjmą (por. J 1, 12), a wcielił się tylko dla zgładzenia grzechu, to słowa z Ef o przedwiecznym przeznaczeniu odnoszą się do pojedynczych ludzi bezpośrednio. Stąd supralapsarianizm skrajnych augustyników, jakimi byli twórcy reformacji: Luter, Zwingli, Kalwin, Beza, Knox, czyli doktryna, że Bóg jeszcze przed stworzeniem świata i przewidzeniem grzechu, z góry zamierzył, iż jednych stworzy do nieba, a drugich do piekła.
  •  Plan A: grzech pierwszych ludzi był "wypadkiem przy pracy". Pierwotny jest zamiar Boga, aby Syn Boży stał się człowiekiem, pierwszą i właściwą Głową całej ludzkości, która "przez Niego i dla Niego została stworzona. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie" (por. Kol 1, 16-17). Adam był tylko obrazem, zastępcą Chrystusa jako Głowy. To Syn Boży i Człowieczy jest "Pierworodny (łac. Primogenitus) wobec każdego stworzenia" (Kol 1, 15).
  • Tylko Plan B: grzech pierwszych ludzi jest "pierworodny" (łac. originalis). Adam był głową ludzkości i przekazał jej swój grzech. Chrystus wszedł w miejsce Adama i to tylko po to, aby ten grzech zgładzić. Słowa o Synu Bożym jako "Pierworodnym" są niezrozumiałe, rodzą herezje, jak arianizm.
  • Plan A: Maryja jest najdoskonalszym obrazem Syna, a jej Niepokalane Poczęcie największym dziełem Bożej miłości, znakiem odwiecznego przeznaczenia ludzi do bycia "Oblubienicą niepokalaną" (zob. Ef 5, 27). Zwycięstwem Pierworodnego nad nieprzyjacielem. Zrozumiałe jest nawet nauczanie św. Maksymiliana o Niepokalanej jako środku odnowienia ludzkości (ten temat chciałbym kiedyś rozwinąć, bowiem mariologia maksymiliańska pozostaje niezrozumiana).
  •  Tylko Plan B: grzech pierworodny zniszczył wszystko, Syn Boży dopiero po nim musiał przyjść, aby naprawić jego skutki. Cała ludzkość to tylko "masa potępieńcza", wedle określenia  św. Augustyna. Teologowie przez setki lat musieli się gimnastykować, aby jakoś uzasadnić Niepokalane Poczęcie w tym kontekście.
  • Plan A: Syn Boży miał przyjść jako Człowiek, aby złączyć ludzi z Bogiem. Poprzez unię hipostatyczną, czyli złączenie w Jego Osobie dwóch natur: Boskiej i ludzkiej, jest jedynym i uniwersalnym Pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem. Zatem z natury rzeczy każdy człowiek musi przyjąć Jezusa Chrystusa jeśli chce żyć w zjednoczeniu z Bogiem w doczesności i wieczności. Bez Niego, nawet abstrahując od grzechu, człowiek pozostawałby w najlepszym razie jedynie na poziomie rajskiej szczęśliwości, ale nie byłby przybranym dzieckiem Bożym. Nie ma innej drogi zbawienia z racji samej istoty bytu.
  • Tylko Plan B: tym co oddziela człowieka od Boga jest wyłącznie grzech. Syn Boży stał się Człowiekiem jedynie po to, aby przez Śmierć i Zmartwychwstanie zgładzić grzech (i dokonał tego). Łatwo wyprowadzić mylny wniosek, że "dobry człowiek" może pójść do nieba dzięki swej dobroci. Powszechny zanik poczucia grzechu w Europie sprawia, że ewangelizacja oparta tylko na głoszeniu grzechu i zbawienia od niego nie trafia celu na tym kontynencie.
  • Plan A: Syn Boży jest od wieczności przeznaczony, aby stał się Człowiekiem po to, by królować nad całym wszechświatem. Gdyby nie grzech też "w pełni czasów" przyszedłby na świat, aby stać się Głową i każdy musiałby Go uznać i przyjąć jako takiego. Nie byłaby tylko potrzebna Jego Śmierć i Zmartwychwstanie, dla zgładzenia grzechu i jego skutków. Plan B jest uzupełnieniem Planu A, z powodu grzechu ludzi. Jezus Chrystus jest przeznaczony aby być Królem.
  • Tylko Plan B: "lepszy jest obraz Chrystusa jako sługi". On przyszedł tylko aby nas zbawić, przywrócić rajski porządek, gdzie człowiek jest panem świata. Uznawanie Go Królem w dosłownym sensie "jest niewłaściwe, niepotrzebne", bo "Jego Królestwo nie jest z tego świata".
Tak oto doszliśmy do współczesności. W następnym tekście szerzej omawiam tę ostatnią kwestię, a mianowicie Królowanie Jezusa Chrystusa nad wszechświatem jako odwieczne przeznaczenie Syna Bożego:
Dlaczego Jezus Chrystus jest Królem?