01 czerwca 2016

Dzieci zmarłe bez chrztu a orzeczenia soborów


Króluj nam Chryste!

Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego. I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je (Mk 10, 13-16).

Chrystus błogosławiący dzieci, Łukasz Cranach młodszy

W Dniu Dziecka dobrze byłoby poruszyć temat zbawienia dzieci. Zacznijmy od niezwykle bolesnej dla katolików kwestii osób zmarłych bez chrztu w wieku prenatalnym i niemowlęcym. Przez wieki odmawiano im jakiejkolwiek szansy na oglądanie Boga w wieczności. W Kościele powszechnym wróciła przed kilku laty dyskusja o tym, dzięki odwadze Benedykta XVI. Jej efektem było opracowanie Międzynarodowej Komisji Teologicznej z 2007 roku: "Nadzieja zbawienia dla dzieci, które umierają bez chrztu". Trzeba badanie tej kwestii koniecznie kontynuować.

Zwolennicy „wysyłania do piekła” dzieci zmarłych bez chrztu z reguły podają jeden „koronny” argument dogmatyczny, który w ich mniemaniu definitywnie kończy dyskusję, na zasadzie Roma locuta - causa finita. Ponieważ opinia MKT nie zawiera jego analizy, należałoby jej teraz dokonać. Argumentem tym jest orzeczenie II Soboru Lyońskiego z 1274 roku, przytaczające Wyznanie Wiary Michała Paleologa, powtórzone i uzupełnione następnie przez Sobór Florencki w bulli Unii z Grekami Laetentur Caeli z 1439 roku, zawierającej zdania:

Illorumque animas, qui post baptisma susceptum nullam omnino peccati maculam incurrerunt; illas etiam, que post contractam peccati maculam, vel in suis corporibus, vel eisdem exute corporibus, prout superius dictum est, sunt purgate, in celum mox recipi, et intueri clare ipsum Deum trinum et unum, sicuti est, pro meritorum tamen diversitate alium alio perfectius.
Illorum autem animas, qui in actuali mortali peccato vel solo originali decedunt, mox in infernum descendere, penis tamen disparibus puniendas”.

Dusze i tych, którzy po przyjęciu chrztu żadnym się w ogóle grzechem nie splamili oraz tych, którzy splamiwszy się grzechem, następnie oczyszczeni zostali czy to pozostając w ciele, czy też po wyzbyciu się ciała, jak wyżej powiedziane zostało, zostają do nieba zaraz przyjęte i oglądają jasno samego Boga w Trójcy jedynego, jakim jest, w zależności jednak od różnych zasług, jedni doskonalej od drugich.
Dusze zaś tych, którzy w aktualnym grzechu śmiertelnym, bądź w samym tylko grzechu pierworodnym umierają, zaraz do piekła zstępują, gdzie jednak nierównym podlegają karom”.

Aby właściwie zrozumieć każdy dogmat wiary, należy wiedzieć czego on dotyczy, w związku z czym był ogłoszony i przeciw jakim błędom. Dogmaty katolickie dotyczą bowiem tylko tego, do czego się odnoszą, a nie tego, z czym może się komuś później skojarzą; nie mają podwójnego, czy potrójnego dna, jak teksty biblijne, zawierające aluzje, proroctwa, czy alegorie. Celem ogłaszania przez Kościół dogmatów jest bowiem właśnie ujednoznacznienie ludziom najważniejszych prawd Pisma Świętego. I tak też trzeba rozpatrzeć również powyższe orzeczenie; zbadać, można by rzec językiem „krytycznych” biblistów, Sitz im Leben (z niem. „miejsce w życiu”, czyli okoliczności powstania, autorów, adresatów, tło kulturowe itp. tekstów) tychże soborów ekumenicznych.

Przede wszystkim, Sobory: II Lyoński w XIII wieku i Florencki w XV wieku (a ściślej część dłuższego soboru, która odbywała się we Florencji) były soborami unijnymi. Głównym celem ich było doprowadzenie do pojednania kościołów wschodnich z Rzymem. Przed Soborem Lyońskim, cesarz bizantyjski Michał Paleolog w 1267 roku z własnej inicjatywy wystąpił do Rzymu z prośbą o unię i złożył wyznanie wiary. Doszło następnie do unii lyońskiej w roku 1274, niestety krótkotrwałej z winy obu stron; a po okresie kryzysu w Kościele zachodnim (niewola awiniońska papieży i schizma zachodnia) ponowiono unię we Florencji w 1439 roku. Jednakże zdobycie przez Turków Konstantynopola w roku 1453 i odcięcie przez nich chrześcijańskiego Wschodu od Zachodu, pogrzebało również i tę unię. Trwałe pojednanie było możliwe na Rusi należącej do Rzeczpospolitej, gdzie doszło do unii brzeskiej w 1596 roku i lwowskiej (z Ormianami) w 1630 roku oraz na Rusi Podkarpackiej i w Siedmiogrodzie, należących do Węgier, gdzie również powstały silne kościoły unickie.

Orzeczenia wymienionych soborów, zawarte we wspomnianych dokumentach, odnosiły się zatem tylko i wyłącznie do problemów spornych pomiędzy teologią katolicką a prawosławną. Jednym z tematów kontrowersyjnych, które musiały wówczas zostać omówione, była kwestia tzw. mytarstw, czyli „komór celnych”.

Według teologii bizantyjskiej dusza po śmierci wędruje przez sferę „powietrzną”, czyli „drugie niebo”, będącą siedzibą demonów. (Tradycyjna zachodnia teologia katolicka oraz pentakostalna nie odrzuca istnienia tychże „niebios”, jako siedziby „powietrznych” demonów, o czym pisze np. św. Paweł: Ef 2, 1; 6, 12, ale nie naucza o obowiązku wędrówki poprzez nie, każdej duszy po śmierci).

Po drodze dusza napotyka na „rogatki”, niczym bramki na niebiańskiej autostradzie, obsługiwane przez demony. Tam musi się tłumaczyć ze swych różnorodnych grzechów i udowadniać, że odbyła wystarczającą pokutę i zadośćuczynienie za nie. Jeśli nie jest zbyt przekonująca, mogą bronić jej adwokaci – aniołowie towarzyszący jej. Gdy dusza nie ma nic na swą obronę, demony zatrzymują ją i ściągają do piekła. Takich bramek, gdzie trzeba uiścić „myto” (dawny podatek drogowy), aby dalej podążać w kierunku nieba jest około dwudziestu, gdzie demony przepytują z kolejnych grzechów. Podróż taka trwa trzy dni, a gdy dusza szczęśliwie przejdzie przez wszystkie mytarstwa staje dopiero na sądzie Chrystusa. Następnie zwiedza niebo i piekło, jeszcze przez czterdzieści dni nie wiedząc jakie będzie jej miejsce przeznaczenia. Jeśli trafi do piekła, to do czasu sądu ostatecznego ma jeszcze nadzieję opuszczenia go, dzięki modlitwom Cerkwi.

Dla katolika, czy protestanta, taki obraz zaświatów może wydawać się egzotyczny, przypomina on wyraźnie opisy staroegipskiej, czy tybetańskiej Księgi Umarłych, jednakże tak właśnie przedstawia to zagadnienie eschatologia prawosławna. „Nowocześni” teologowie wschodni usiłują bagatelizować to nauczanie, bronione przez prawosławnych tradycjonalistów. Zachód odrzucał od wieków podobne poglądy, twierdząc, że zmarły natychmiast po śmierci staje na sądzie Chrystusa, gdzie decyduje się jego wieczne przeznaczenie, zależnie od stanu ducha w momencie śmierci, a tłumaczy się ze swych czynów Bogu, nie demonom. Prawosławni chcący połączenia z Kościołem katolickim rezygnowali ze swego tradycyjnego nauczania o przechodzeniu przez mytarstwa.

I o tym właśnie mówi omawiane orzeczenie. Kluczowe w nim słowo, to: mox (zaraz, wkrótce potem). Dusze zbawionych zostają zaraz przyjęte do nieba. Dusze potępionych zaraz zstępują do piekła. Nie ma długich wędrówek przez „drugie niebo”, negocjacji z demonicznymi celnikami i przedłużającego się czasu niepewności, co do swego losu.

Uzupełnienie informacji o zbawionych, że oglądają jasno samą istotę Boga Trójjedynego jest odrzuceniem wschodniochrześcijańskiej teologii apofatycznej, tzn. niepoznawalności istoty Boga. Według prawosławnych nawet święci w niebie nie oglądają Go wprost i nie są z Nim złączeni bezpośrednio, ale jedynie za pośrednictwem „niestworzonych Boskich energii”, przez które mają „udział w życiu Bożym”.

Z kolei uzupełnienie o zróżnicowaniu zasług zbawionych oraz iż potępieni nierównym podlegają karom, dodano na wniosek strony prawosławnej. Zachód w tym czasie nie przykładał zbytniej wagi do zróżnicowania kar w piekle, ani nagród w niebie, stosownie do czynów na ziemi. Nie znaczy to, że temat ten nie był zupełnie obecny, bo był, zwłaszcza odnośnie nieba, ogólnie jednak: zbawiony radował się w niebie, a potępiony cierpiał w piekle wydany na pastwę demonów. Tę linię średniowiecznego podejścia kontynuował później protestantyzm. Natomiast wschodnie chrześcijaństwo o wiele większą wagę przywiązywało do trwałych skutków uczynków.

Do tego dochodzi kwestia sprawiedliwości Boga i Jego obecności w piekle. Czy Bóg jest w nim obecny w jakimś sensie poprzez swoją sprawiedliwość, a nawet miłość, przez to, że nie pozwala demonom dręczyć dusz ponad to, na co zasłużyły? To m. in. pod wpływem prawosławia, dzięki negocjacjom unijnym, katolicyzm zwrócił większą uwagę nie tylko na zróżnicowanie nagród, ale też kar w wieczności, stosownie do uczynków.

Mylą się zatem ci, którzy owo stwierdzenie o nierówności kar w piekle w cytowanej bulli soborowej odnoszą tylko do różnicy, jaka miałaby być między obciążonymi samym tylko grzechem pierworodnym, a obciążonymi grzechami uczynkowymi. Nawiasem mówiąc, teologowie zachodni, począwszy od św. Augustyna głosili, np. popularny w XIII wieku, a zmarły stulecie wcześniej, Piotr Lombard w „Sentencjach”, iż kara dla tych pierwszych jest „najłagodniejsza”.


Czy jednak przytoczone orzeczenie soborów, samo w sobie, nie zawiera jednak twierdzenia, że dusze obciążone choćby tylko grzechem pierworodnym - w domyśle: dusze nieochrzczonych małych dzieci - idą do piekła? Czy nie je mieli na myśli ojcowie Soboru Lyońskiego i Florenckiego?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy poznać kto, ze strony katolickiej, przygotowywał materiał do negocjacji w XIII stuleciu. Jedną z głównych, a może najważniejszą postacią był św. Tomasz z Akwinu, największy katolicki teolog i filozof. Wprawdzie zmarł w drodze do Lyonu w 1274 roku, toteż nie wziął bezpośredniego udziału w obradach, jednakże to on przygotował materiał doktrynalny już dziesięć lat wcześniej. Na zlecenie papieża Urbana IV, św. Tomasz m. in. dokonał analizy dokumentacji będącej kompilacją fragmentów tekstów Ojców greckich, dostarczonych wówczas jako podstawa do unii. Opracowaniu jego autorstwa nadano później tytuł „Sprostowanie błędów greckich” (Contra errores Graecorum). Nie zawiera ono wprawdzie odniesień do omawianego zagadnienia, ale potwierdza autorytet Akwinaty podczas negocjacji.

św. Tomasz z Akwinu, Carlo Crivelli

Odnośnie kwestii dzieci zmarłych bez chrztu wiemy skądinąd, np. z „Sumy Teologicznej”, że św. Tomasz twierdził, iż nie będą one cierpieć żadnych mąk i „Nie są jednak zgoła od Niego [Boga] odłączone. Przecież łączą się z Nim przez korzystanie z udzielonych im dóbr naturalnych. I w ten również sposób mogą cieszyć się Nim naturalnym poznawaniem i miłowaniem” (są to ostatnie zdania zawarte w "Sumie Teologicznej": Supl. 101, ad 5). Nie mówił więc nic o piekle i karach dla nich. Wcześniej papież Innocenty III w 1201 roku stwierdził, iż dzieci takie „nie cierpią kary zmysłu, kary ognia”, zaś później św. Pius V w 1567 roku, że „nie nienawidzą Boga” (Przypis 39 w wydaniu polskim "Sumy": T. 34, „Rzeczy ostateczne”). Oznacza to, iż Wyznanie Wiary Michała Paleologa (w części b: „błędy Greków” zawierające dyskutowane orzeczenie), opracowane w 1267 roku przy przemożnym udziale Akwinaty, nie mogło zawierać, ani explicite, ani implicite, twierdzenia iż dzieci zmarłe bez chrztu idą do piekła, gdzie cierpią jakiekolwiek męki.

Gdyby Kościół katolicki uważał za dogmat przekonanie, że dzieci zmarłe bez chrztu z pewnością idą do piekła, można domniemywać, iż zostałoby to expressis verbis wyrażone w bulli soborowej obok wyjaśnienia innych kontrowersyjnych kwestii teologicznych. Wschodnia teologia, począwszy od św. Jana Chryzostoma, nie uznaje przecież dziedziczenia winy grzechu pierworodnego przez naturę ludzką, gdyż grzech zawsze ma charakter osobowy; według prawosławia „grzech natury” to herezja. Dlatego ludzie nie dziedziczą winy tegoż grzechu, której konsekwencją byłaby kara piekła, ale wyłącznie jego skutki, takie jak śmiertelność i grzeszność. Wzmianka o „umierających w samym grzechu pierworodnym” potwierdza de facto naukę katolicką o winie, lecz nie wyklucza możliwości jej zgładzenia bez chrztu sakramentalnego, która jest również tradycyjną nauką Kościoła.

Tymczasem, mimochodem tylko zasygnalizowano problem niemowląt w bulli Unii z Koptami Cantate Domino z 1442 roku, upominając:

Co do dzieci, ze względu na możliwe częste niebezpieczeństwo śmierci, gdy nie można im pomóc innym lekarstwem, jak tylko przez sakrament chrztu, przez który wybawiane są od władzy diabła i adoptowane na synów Bożych, [Kościół] przypomina, że chrztu świętego nie można odwlekać przez czterdzieści lub osiemdziesiąt dni, bądź przez jakiś inny praktykowany czas, ale należy go udzielić tak szybko, jak to jest możliwe”.

Stwierdzenie, że Kościół „nie możne innym środkiem przyjść im z pomocą jak sakramentem chrztu”, nie wyklucza przecież zawsze istniejącej możliwości, że Bóg sam przychodzi z pomocą duszom bezpośrednio, poza porządkiem sakramentalnym, w co Kościół wierzy (Bóg, który ustanowił sakramenty jako środki zbawienia, sam jest wobec nich wewnętrznie wolny). A na przeszkodzie w uznaniu tej możliwości odnośnie niemowląt i innych osób jakoby „nie używających rozumu” stoi jedynie błąd intelektualizmu.

Ani Sobór Lyoński, ani Sobór Florencki nie obradował więc wprost nad kwestią losu dzieci zmarłych bez chrztu. Toteż ich orzeczenia nie dotyczą bezpośrednio tego tematu. Nie mogą zatem stanowić koronnego argumentu w dyskusji, a już z pewnością jej nie zamykają.

Dalszy ciąg rozważań na ten temat:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz