Króluj nam Chryste!
Przynosili
Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko
zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do
nich: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie
im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam
wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie
do niego. I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił
je (Mk 10, 13-16).
Chrystus błogosławiący dzieci, Łukasz Cranach młodszy |
W Dniu
Dziecka dobrze byłoby poruszyć temat zbawienia dzieci. Zacznijmy od
niezwykle bolesnej dla katolików kwestii osób zmarłych bez chrztu w
wieku prenatalnym i niemowlęcym. Przez wieki odmawiano im
jakiejkolwiek szansy na oglądanie Boga w wieczności. W Kościele
powszechnym wróciła przed kilku laty dyskusja o tym, dzięki odwadze Benedykta
XVI. Jej efektem było opracowanie Międzynarodowej Komisji Teologicznej z 2007 roku: "Nadzieja zbawienia dla dzieci, które umierają bez chrztu". Trzeba badanie tej kwestii koniecznie kontynuować.
Zwolennicy
„wysyłania do piekła” dzieci zmarłych bez chrztu z reguły
podają jeden „koronny” argument dogmatyczny, który w ich
mniemaniu definitywnie kończy dyskusję, na zasadzie Roma
locuta - causa finita. Ponieważ opinia MKT nie zawiera jego analizy, należałoby jej teraz dokonać. Argumentem tym jest orzeczenie II Soboru Lyońskiego z
1274 roku, przytaczające Wyznanie
Wiary Michała Paleologa, powtórzone i
uzupełnione następnie przez
Sobór Florencki w bulli Unii z Grekami Laetentur Caeli z 1439 roku,
zawierającej
zdania:
„Illorumque animas, qui post
baptisma susceptum nullam omnino peccati maculam incurrerunt; illas
etiam, que post contractam peccati maculam, vel in suis corporibus,
vel eisdem exute corporibus, prout superius dictum est, sunt purgate,
in celum mox recipi, et intueri clare ipsum Deum trinum et unum,
sicuti est, pro meritorum tamen diversitate alium alio perfectius.
Illorum autem animas, qui in actuali
mortali peccato vel solo originali decedunt, mox in infernum
descendere, penis tamen disparibus puniendas”.
„Dusze i tych, którzy po przyjęciu
chrztu żadnym się w ogóle grzechem nie splamili oraz tych, którzy
splamiwszy się grzechem, następnie oczyszczeni zostali czy to
pozostając w ciele, czy też po wyzbyciu się ciała, jak wyżej
powiedziane zostało, zostają do nieba zaraz przyjęte i oglądają
jasno samego Boga w Trójcy jedynego, jakim jest, w zależności
jednak od różnych zasług, jedni doskonalej od drugich.
Dusze zaś tych, którzy w aktualnym
grzechu śmiertelnym, bądź w samym tylko grzechu pierworodnym
umierają, zaraz do piekła zstępują, gdzie jednak nierównym
podlegają karom”.
Aby
właściwie zrozumieć każdy dogmat wiary, należy wiedzieć czego
on dotyczy, w związku z czym był ogłoszony i przeciw jakim błędom.
Dogmaty katolickie dotyczą bowiem tylko tego, do czego się odnoszą,
a nie tego, z czym może się komuś później skojarzą; nie mają
podwójnego, czy potrójnego dna, jak teksty biblijne, zawierające
aluzje, proroctwa, czy alegorie. Celem ogłaszania przez Kościół
dogmatów jest bowiem właśnie ujednoznacznienie ludziom
najważniejszych prawd Pisma Świętego. I tak też trzeba rozpatrzeć
również powyższe orzeczenie; zbadać, można by rzec językiem
„krytycznych” biblistów, Sitz
im Leben
(z
niem. „miejsce w życiu”, czyli okoliczności powstania, autorów,
adresatów, tło kulturowe itp. tekstów)
tychże soborów ekumenicznych.
Przede
wszystkim, Sobory: II Lyoński w XIII wieku i Florencki w XV wieku (a
ściślej część dłuższego soboru, która odbywała się we
Florencji) były soborami
unijnymi.
Głównym celem ich było doprowadzenie do pojednania kościołów
wschodnich z Rzymem. Przed Soborem Lyońskim, cesarz bizantyjski
Michał Paleolog w 1267 roku z własnej inicjatywy wystąpił do
Rzymu z prośbą o unię i złożył wyznanie wiary. Doszło
następnie do unii lyońskiej w roku 1274, niestety krótkotrwałej z
winy obu stron; a po okresie kryzysu w Kościele zachodnim (niewola
awiniońska papieży i schizma zachodnia) ponowiono unię we
Florencji w 1439 roku. Jednakże zdobycie przez Turków
Konstantynopola w roku 1453 i odcięcie przez nich chrześcijańskiego
Wschodu od Zachodu, pogrzebało również i tę unię. Trwałe
pojednanie było możliwe na Rusi należącej do Rzeczpospolitej,
gdzie doszło do unii brzeskiej w 1596 roku i lwowskiej (z Ormianami)
w 1630 roku oraz na Rusi Podkarpackiej i w Siedmiogrodzie, należących
do Węgier, gdzie również powstały silne kościoły unickie.
Orzeczenia
wymienionych
soborów, zawarte we wspomnianych dokumentach, odnosiły się zatem
tylko i wyłącznie do problemów spornych pomiędzy teologią
katolicką a prawosławną. Jednym z tematów kontrowersyjnych, które
musiały wówczas zostać omówione, była kwestia tzw. mytarstw,
czyli „komór celnych”.
Według
teologii bizantyjskiej dusza po śmierci wędruje przez sferę
„powietrzną”, czyli „drugie niebo”, będącą siedzibą
demonów. (Tradycyjna
zachodnia teologia katolicka oraz pentakostalna
nie odrzuca istnienia tychże „niebios”, jako siedziby
„powietrznych” demonów, o czym pisze np.
św. Paweł: Ef
2, 1; 6, 12, ale nie
naucza o obowiązku
wędrówki poprzez nie, każdej duszy po śmierci).
Po
drodze dusza
napotyka na „rogatki”, niczym bramki na niebiańskiej
autostradzie, obsługiwane przez demony. Tam musi się tłumaczyć ze
swych różnorodnych grzechów i udowadniać, że odbyła
wystarczającą pokutę i zadośćuczynienie za nie. Jeśli nie jest
zbyt przekonująca, mogą bronić jej adwokaci – aniołowie
towarzyszący jej. Gdy dusza nie ma nic na swą obronę, demony
zatrzymują ją i ściągają do piekła. Takich bramek, gdzie trzeba
uiścić „myto” (dawny podatek drogowy), aby dalej podążać w
kierunku nieba jest około dwudziestu, gdzie demony przepytują z
kolejnych grzechów. Podróż taka trwa trzy dni, a gdy dusza
szczęśliwie przejdzie przez wszystkie mytarstwa staje dopiero na
sądzie Chrystusa. Następnie zwiedza niebo i piekło, jeszcze przez
czterdzieści dni nie wiedząc jakie będzie jej miejsce
przeznaczenia. Jeśli trafi do piekła, to do czasu sądu
ostatecznego ma jeszcze nadzieję opuszczenia go, dzięki modlitwom
Cerkwi.
Dla
katolika, czy protestanta, taki obraz zaświatów może wydawać się
egzotyczny, przypomina on wyraźnie opisy staroegipskiej, czy
tybetańskiej Księgi Umarłych, jednakże tak właśnie przedstawia
to zagadnienie eschatologia prawosławna. „Nowocześni”
teologowie wschodni
usiłują bagatelizować to nauczanie, bronione przez prawosławnych
tradycjonalistów. Zachód odrzucał od
wieków podobne poglądy,
twierdząc, że zmarły natychmiast po śmierci staje na sądzie
Chrystusa, gdzie decyduje się jego wieczne przeznaczenie, zależnie
od stanu ducha w momencie śmierci, a tłumaczy się ze swych czynów
Bogu, nie demonom.
Prawosławni chcący
połączenia z Kościołem katolickim rezygnowali ze swego
tradycyjnego nauczania o przechodzeniu przez mytarstwa.
I
o tym właśnie mówi omawiane orzeczenie. Kluczowe w nim słowo, to:
mox
(zaraz,
wkrótce potem).
Dusze zbawionych zostają
zaraz
przyjęte do nieba.
Dusze potępionych zaraz
zstępują
do piekła.
Nie ma długich wędrówek przez „drugie niebo”, negocjacji z
demonicznymi celnikami i przedłużającego się czasu niepewności,
co do swego losu.
Uzupełnienie
informacji o zbawionych, że oglądają
jasno samą istotę Boga Trójjedynego
jest odrzuceniem wschodniochrześcijańskiej teologii apofatycznej,
tzn. niepoznawalności istoty Boga. Według prawosławnych nawet
święci w niebie nie oglądają Go wprost
i nie są z Nim złączeni bezpośrednio, ale jedynie za
pośrednictwem „niestworzonych Boskich energii”, przez
które mają „udział w życiu Bożym”.
Z
kolei uzupełnienie o
zróżnicowaniu zasług zbawionych
oraz
iż potępieni nierównym
podlegają karom,
dodano na wniosek strony prawosławnej. Zachód w tym czasie nie
przykładał zbytniej wagi do zróżnicowania kar w piekle, ani
nagród w niebie, stosownie do czynów na ziemi. Nie znaczy to, że
temat ten nie był zupełnie obecny, bo był, zwłaszcza odnośnie
nieba, ogólnie jednak: zbawiony radował się w niebie, a potępiony
cierpiał w piekle wydany na pastwę demonów. Tę linię
średniowiecznego podejścia kontynuował później protestantyzm.
Natomiast wschodnie chrześcijaństwo o wiele większą wagę
przywiązywało do trwałych skutków uczynków.
Do
tego dochodzi kwestia sprawiedliwości Boga i Jego obecności w
piekle. Czy Bóg jest w nim obecny w jakimś sensie poprzez swoją
sprawiedliwość, a nawet miłość, przez to, że nie pozwala
demonom dręczyć dusz ponad to, na co zasłużyły? To m. in. pod
wpływem prawosławia, dzięki negocjacjom unijnym, katolicyzm
zwrócił większą uwagę nie tylko na zróżnicowanie nagród, ale
też kar w wieczności, stosownie do uczynków.
Mylą
się zatem ci, którzy owo stwierdzenie o nierówności kar w piekle
w cytowanej bulli soborowej odnoszą tylko do różnicy, jaka miałaby
być między obciążonymi samym tylko grzechem pierworodnym, a
obciążonymi grzechami uczynkowymi. Nawiasem mówiąc, teologowie
zachodni, począwszy od św. Augustyna głosili, np. popularny w XIII wieku, a zmarły stulecie wcześniej, Piotr Lombard w „Sentencjach”,
iż kara dla tych pierwszych jest „najłagodniejsza”.
Czy
jednak przytoczone orzeczenie soborów, samo w sobie, nie zawiera
jednak twierdzenia, że dusze obciążone choćby tylko grzechem
pierworodnym - w domyśle: dusze nieochrzczonych małych dzieci - idą
do piekła? Czy nie je mieli na myśli ojcowie Soboru Lyońskiego i Florenckiego?
Aby
odpowiedzieć na to pytanie, należy poznać kto, ze strony
katolickiej, przygotowywał materiał do negocjacji w
XIII stuleciu.
Jedną z głównych, a może najważniejszą postacią był św.
Tomasz z Akwinu, największy katolicki teolog i filozof. Wprawdzie
zmarł w drodze do Lyonu w
1274 roku,
toteż nie wziął bezpośredniego udziału w obradach, jednakże to
on przygotował materiał doktrynalny już dziesięć lat wcześniej.
Na zlecenie papieża Urbana IV, św. Tomasz m. in. dokonał analizy dokumentacji będącej kompilacją fragmentów tekstów Ojców
greckich, dostarczonych wówczas jako podstawa do unii. Opracowaniu
jego
autorstwa
nadano później
tytuł
„Sprostowanie błędów greckich” (Contra
errores Graecorum).
Nie zawiera ono wprawdzie odniesień do omawianego zagadnienia, ale
potwierdza autorytet Akwinaty podczas negocjacji.
św. Tomasz z Akwinu, Carlo Crivelli |
Odnośnie kwestii dzieci zmarłych bez chrztu wiemy skądinąd, np. z „Sumy Teologicznej”, że św. Tomasz twierdził, iż nie będą one cierpieć żadnych mąk i „Nie są jednak zgoła od Niego [Boga] odłączone. Przecież łączą się z Nim przez korzystanie z udzielonych im dóbr naturalnych. I w ten również sposób mogą cieszyć się Nim naturalnym poznawaniem i miłowaniem” (są to ostatnie zdania zawarte w "Sumie Teologicznej": Supl. 101, ad 5). Nie mówił więc nic o piekle i karach dla nich. Wcześniej papież Innocenty III w 1201 roku stwierdził, iż dzieci takie „nie cierpią kary zmysłu, kary ognia”, zaś później św. Pius V w 1567 roku, że „nie nienawidzą Boga” (Przypis 39 w wydaniu polskim "Sumy": T. 34, „Rzeczy ostateczne”). Oznacza to, iż Wyznanie Wiary Michała Paleologa (w części b: „błędy Greków” zawierające dyskutowane orzeczenie), opracowane w 1267 roku przy przemożnym udziale Akwinaty, nie mogło zawierać, ani explicite, ani implicite, twierdzenia iż dzieci zmarłe bez chrztu idą do piekła, gdzie cierpią jakiekolwiek męki.
Gdyby
Kościół katolicki uważał za dogmat przekonanie, że dzieci
zmarłe bez chrztu z pewnością idą do piekła, można domniemywać,
iż zostałoby to expressis verbis wyrażone w bulli soborowej
obok wyjaśnienia innych kontrowersyjnych kwestii teologicznych.
Wschodnia teologia, począwszy od św. Jana Chryzostoma, nie uznaje
przecież dziedziczenia winy grzechu pierworodnego przez naturę
ludzką, gdyż grzech zawsze ma charakter osobowy; według
prawosławia „grzech natury” to herezja. Dlatego ludzie nie
dziedziczą winy tegoż grzechu, której konsekwencją byłaby kara
piekła, ale wyłącznie jego skutki, takie jak śmiertelność i
grzeszność. Wzmianka o „umierających w samym grzechu
pierworodnym” potwierdza de facto naukę katolicką o winie,
lecz nie wyklucza możliwości jej zgładzenia bez chrztu
sakramentalnego, która jest również
tradycyjną nauką Kościoła.
Tymczasem, mimochodem
tylko zasygnalizowano problem niemowląt
w bulli Unii z Koptami Cantate
Domino z 1442 roku,
upominając:
„Co
do dzieci, ze względu na możliwe częste niebezpieczeństwo
śmierci, gdy nie można im pomóc innym lekarstwem, jak tylko przez
sakrament chrztu, przez który wybawiane są od władzy diabła i
adoptowane na synów Bożych, [Kościół] przypomina, że chrztu
świętego nie można odwlekać przez czterdzieści lub osiemdziesiąt
dni, bądź przez jakiś inny praktykowany czas, ale należy go
udzielić tak szybko, jak to jest możliwe”.
Stwierdzenie, że
Kościół „nie możne
innym środkiem przyjść im z
pomocą jak sakramentem chrztu”, nie wyklucza przecież
zawsze istniejącej możliwości, że Bóg sam przychodzi z pomocą duszom
bezpośrednio, poza porządkiem
sakramentalnym, w co Kościół
wierzy (Bóg, który ustanowił sakramenty jako środki zbawienia, sam jest wobec nich wewnętrznie wolny). A na przeszkodzie w
uznaniu tej możliwości odnośnie niemowląt i innych osób jakoby
„nie używających rozumu” stoi jedynie błąd intelektualizmu.
Ani Sobór Lyoński, ani Sobór Florencki nie obradował więc
wprost nad kwestią losu
dzieci zmarłych bez
chrztu. Toteż ich orzeczenia nie dotyczą bezpośrednio
tego tematu. Nie mogą
zatem stanowić koronnego
argumentu w dyskusji, a
już z pewnością jej nie zamykają.
Dalszy ciąg rozważań na ten temat:
Dalszy ciąg rozważań na ten temat:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz