Raduj
się Maryjo!
Zwiastowanie i Nawiedzenie NMP, Melchior Broederlam |
Już
w Księdze Izajasza znajduje się proroctwo o tym, że Dziewica
pocznie i porodzi Syna i nazwie Go imieniem Emmanuel
(Iz 7, 14), zaś św. Mateusz przytaczając to proroctwo dodaje: to
znaczy „Bóg z nami”
(Mt 1, 23). Czyli „Dziewica porodzi Syna, który jest Bogiem”;
Najświętsza Maryja Panna jest Matką „Boga z nami”. Anioł
Pański mówi do Józefa o Maryi: z
Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło
(Mt 1, 20). Natomiast w Ewangelii św. Łukasza anioł Gabriel mówi
do Maryi: Oto
poczniesz
i porodzisz Syna,
któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i
będzie nazywany Synem Najwyższego
[…].
Święte,
które się narodzi będzie nazywane Synem
Bożym
(Łk 1, 31-32. 35), zaś Elżbieta mówi o Maryi: Matka
Pana;
gr. Meter
tou Kyriou
(Łk 1, 43).
To
znaczy: Synem Bożym jest [i będzie] Ten, który się dopiero
pocznie i narodzi, tzn. z Maryi, a nie tylko już zrodzony w
wieczności z Ojca. Skoro Dziecię, które
się narodzi z
Maryi
będzie nazywane Synem Bożym, Synem Najwyższego (Boga),
to Jego Matka będzie nazywana Rodzicielką (Matką) Syna Bożego, a
więc Boga, gdyż określenie Syn Boży oznacza drugą Osobę Boga.
Zatem Maryja
jest
Bożą Rodzicielką
- Matką
Syna Bożego, czyli Boga. To właśnie jest expressis
verbis
napisane w Biblii. Ten, kto temu zaprzecza, to albo ma kłopoty z
czytaniem i rozumieniem tekstu, albo jest po prostu arianinem, czy
jehowitą negującym, że Syn Boży to Bóg. Dlatego odrzucanie przez
jehowitów określenia „Matka Boga” jest logiczne, gdyż oni nie
uważają Jezusa – Syna Bożego za Boga; natomiast odrzucanie tego
tytułu przez protestantów – chrześcijan, uznających Go za Boga,
logiczne nie jest.
Ponieważ
Jezus jest równocześnie Bogiem i Człowiekiem (łączy w swej
Osobie te dwie natury) Maryję, jako Matkę Jezusa (Jego ludzkiej
natury), nazywamy Bożą Rodzicielką, gdyż w Niej i poprzez Nią
Bóg przyszedł na świat i narodził się jako człowiek (zob. Łk
1, 31-35). Biblia oznajmia: Gdy
nadeszła pełnia czasu, zesłał
Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty
(Ga 4, 4). Zatem Pismo Święte nazywa „zrodzonym z niewiasty”
Syna Boga, a nie tylko Jezusa Człowieka. Poczęty
z Ducha Świętego jest Syn Boży (Syn Boga Ojca), a więc ten sam
Jeden Bóg, który „przyjął ciało w łonie Maryi Dziewicy i stał
się Człowiekiem”, jak mówi Wyznanie Wiary. I stąd ten tytuł.
Oczywistym
jest więc, iż już w Kościele pierwszych wieków tak nazywano
Maryję, Matkę Chrystusa. Jedna z najstarszych zachowanych modlitw
chrześcijańskich, to odnaleziona na papirusie z III wieku, modlitwa
„Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko” (w
obecnym brzmieniu; do słów „błogosławiona”; drugą część
dodano w średniowieczu). Jeden z pierwszych wizerunków
chrześcijańskich, obok Jezusa dobrego pasterza z owieczką na
plecach, to Maryja z Dzieciątkiem Jezus – fresk jeszcze z
katakumb.
Owszem,
Maryja Dziewica biologicznie jest matką ludzkiej natury Jezusa, tak
jak każdy rodzic jest matką, czy ojcem ciała swego dziecka, gdyż
duszę każdego człowieka stwarza bezpośrednio Bóg. Zawsze jednak
uznajemy jedność osoby i mówimy, że ktoś jest rodzicem danego
człowieka, a nie jego ciała. Gdyby jakiś protestant, czy językowy
purysta teologiczny, powiedział: „Maria nie jest matką Jezusa,
tylko jego ciała”, to przez każdego byłby uznany za niespełna
rozumu. A jednak gdy „dzieli włos na czworo” twierdząc, że nie
wolno mówić „Matka Boża”, bo jest matką tylko człowieczeństwa
Jezusa, to uchodzi za rozumnego. Jednakże Jezus jest także Bogiem,
więc ze względu na jedność Osoby, Jego matkę nazywamy Matką
Boga.
Odrzucanie
tego tytułu świadczy też o nieznajomości Pisma Świętego odnośnie
najważniejszych pojęć, a mianowicie określeń Boga. Elżbieta,
prawowierna, pobożna Żydówka, mówiąc Adonaj, czyli Pan (hebr. ADNI; w grece
Septuaginty i NT: Kyrios; łac. Dominus), miała na
myśli Boga. W języku biblijnych Żydów: Pan = Istniejący = Bóg.
I nie ma innego tłumaczenia, są to synonimy. Zatem wyrażenie użyte
przez Elżbietę: Matka Pana, znaczy dokładnie tyle co Matka Boga.
Najświętsza Maryja Panna jest Matką Jezusa, który mówił o
sobie: Ja Jestem (gr. Ego Eimi; hebr. AHJH), a
zatem Boga.
Gdy
św. Elżbieta nazwała Maryję „Matką Pana mego”, wyznała swą
wiarę w Bóstwo Chrystusa, pod wpływem Ducha Świętego, który ją
wówczas napełnił (zob. Łk 1, 41), bowiem nikt nie może
powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: „Panem jest Jezus”
(1 Kor 12, 3). Uznała zatem, że Bóg, zwany przez Żydów Adonaj
(Pan) i Dziecko Maryi, to jeden i ten sam Bóg (Pan). To samo uczynił Szymon Piotr Apostoł, gdy dzięki objawieniu od Ojca, wyznał Panu Jezusowi: "Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego (Mt 16, 16) i Tomasz Apostoł, gdy ujrzawszy Zmartwychwstałego Jezusa wyznał: "Pan mój i Bóg mój!" (J 20, 28).
Negacja
określenia Boża Rodzicielka, lub Matka Boga i
bezsensowne, niebiblijne tłumaczenie, że „nie jest Ona matką
Boga, tylko matką Jezusa”, jest właśnie ukrytym arianizmem –
zaprzeczeniem współistotności Ojca i Syna Bożego, czyli
prawdziwej Boskości Chrystusa oraz nestorianizmem – zaprzeczeniem
złączenia dwóch natur w Osobie Jezusa. Pozbawia też zasadniczego
sensu formułę zbawczego wyznania wiary, że „Jezus jest Panem” (zob. Rz 10, 9), skoro
określenie Pan, miałoby odnosić się tylko do Jego
Człowieczeństwa, a nie Bóstwa. Jeżeli
Pan - Syn Boży nie równa się Bóg, to mamy do czynienia z jakimś
politeizmem, na wzór pogańskich mitologii. Każdy,
kto usiłuje rozdzielać pojęcia Bóg i Pan, de
facto
usiłuje rozdzielać, a w konsekwencji umniejszać Jezusa.
Dlatego
w pewnym sensie mają rację niektórzy protestanci twierdzący, że „dogmat o Bożym Macierzyństwie Marii
jest fundamentem wszystkich rzymskich herezji”. Tłumacząc to na
język ludzki: Prawda o Bożym Macierzyństwie Maryi jest fundamentem
wiary chrześcijańskiej, czyli wiary w to, że Bóg stał się
Człowiekiem w Osobie Jezusa Chrystusa, Syna Maryi, nauki o Wcieleniu
i naturze Jezusa jako równocześnie Boga i Człowieka, a tym samym
jedynego i skutecznego pośrednika łączącego ludzi z Bogiem.
Taka
też jest geneza dogmatu o Bożym Rodzicielstwie Maryi na Soborze Efeskim w 431 roku. Ojcowie soborowi nie uchwalili go po to, by
wywyższyć Maryję i obdarzyć Ją „boskim kultem”, jak to
wymyślili ateiści i protestanci w XIX wieku, a teraz ci drudzy znów
próbują rozpowszechniać. Potwierdzono (a nie „wprowadzono”, bo
używany był od dawna) ten tytuł po to, by potwierdzić wiarę, że
Jezus – Syn Boży jest współistotny (gr. homousios)
z Bogiem Ojcem (sprecyzowaną na Soborze Nicejskim w 325 roku), a na
mocy unii hipostatycznej (złączenia osobowego [dwóch natur]) jest równocześnie
prawdziwym Człowiekiem (pojęcie tego złączenia, ale nie zlania,
nie było jeszcze sprecyzowane). Takie też było zasadnicze
nauczanie i cel tego soboru, zwołanego przeciwko herezji
Nestoriusza, który wypaczał prawdę o dwóch naturach – Boskiej i
ludzkiej złączonych w jednej Osobie Chrystusa i dlatego właśnie sprzeciwiał
się nazywaniu Najświętszej Maryi Panny Matką Bożą.
My,
chrześcijanie wierzymy, że Bóg w Osobie Syna stał się
Człowiekiem: złączył się z naturą ludzką w momencie Wcielenia
– Poczęcia w łonie Najświętszej Maryi Dziewicy. I przez Jej
łono, jako Człowiek, Bóg przyszedł na świat. Określenie Boża
Rodzicielka (gr. Theotokos), a potocznie w językach
słowiańskich Bogurodzica, wobec Niej jest więc czymś najzupełniej
naturalnym i oczywistym. Stoi też ono na straży wiary w realność
Wcielenia Syna Bożego – złączenia Boga z człowiekiem w jednej
Osobie.
Z
kolei polskie wyrażenie Matka Boska, Matka Boża, jest tylko
staropolską formą dzierżawczą (odrzeczownikową). Dla naszych
przodków było oczywiste, że Matka Boska oznacza Matka Boga, lub
Matka należąca do Boga, związana z Bogiem. Współczesny język
polski utracił formy dzierżawcze, które teraz są przymiotnikami.
Dlatego określenie to rzeczywiście może sugerować, że Matka jest
„boska”, to znaczy ma cechy boskie, jest Bogiem (albo bogiem).
Podobnie „Ojciec Niebieski” w staropolszczyźnie to Bóg Nieba,
Ojciec z Nieba, a nie ojciec koloru niebieskiego, jak teoretycznie
mógłby rozumieć współczesny. To też jest źródłem
nieporozumień wśród katolików i protestantów. W innych językach,
jak w języku łacińskim, nie ma tej dwuznaczności: jest Mater
Dei (Boga), a nie Mater divina (boska).
Jeżeli
natomiast ktoś sądzi na podstawie tego tytułu, że Maryja –
Matka Boża, istnieje odwiecznie i jest matką Boga w sensie
zrodzenia jego Boskiej natury, jak jedno z bóstw w panteonach
różnych pogańskich religii (tzw. Wielka Matka Bogów), bądź
należy się Jej „boska cześć”, to po prostu jest w błędzie.
Nie można zaprzeczyć, że jacyś ludzie mogą, nawet nie całkiem
świadomie, podzielać takie przekonanie, wielu nominalnych
„katolików” nie zna przecież w zasadzie wiary katolickiej. Być
może jest to też skutek bezsensownego, szkodliwego dla wiary, ale
niestety rozpowszechnionego w Polsce zwyczaju mówienia do dzieci o
jakiejś „bozi”. Jeżeli wciąż widzimy jak rodzice, czy
dziadkowie, pokazują dziecku figurkę, zwłaszcza Maryi, mówiąc
„bozia”, to nie możemy się dziwić, że rodzi to
nieporozumienia i może fałszować wiarę u jej początku. Nie
zmienia to jednak faktu, że Kościół katolicki nigdy czegoś
takiego nie głosił.
Dziękuję Bogu za to, że trafiłam na ten blog, a Autorowi, za mądre artykuły, wsparte cytatami z Pisma św., pomagające zwalczać heretyków ich bronią. Maria Flis
OdpowiedzUsuńhttp://www.gazetawarszawska.com/easyblog/entry/nauka-wspiera-dogmaty-o-niepokalanym-poczeciu-i-wniebowzieciu-najswietszej-maryi-panny