Króluj nam Chryste!
Intronizacja Pana naszego Jezusa Chrystusa na Króla Polski jest jedną z najważniejszych, jeśli nie najważniejszą rzeczą, jaką musimy dokonać jako Naród. Niesłychanie ważne jest więc, aby została ona przeprowadzona właściwie, czyli naprawdę była Intronizacją, o jaką chodzi Jemu, a nie o jakąś religijną podróbkę. Tutaj poruszony zostanie jeden wątek. W tekstach i na sztandarach nawiązujących do idei intronizacji pojawia się wyrażenie „Jezus Król Polski”, bądź „Chrystus Król Polski”. Czy to po prostu synonimy, czy też kryje się za tym jakaś różnica doktrynalna? Niestety to drugie.
Środowiska
intronizacyjne czerpiące swą inspirację z tekstów zmarłego
tragicznie ks. Tadeusza Kiersztyna, używają
z rozmysłem wyłącznie określenia „Jezus Król”,
a nie „Chrystus Król”, lub „Jezus Chrystus Król”, jak jest
w encyklikach papieskich na ten temat, tradycji i liturgii Kościoła.
Jak wyjaśniał
on w
swych publikacjach, zwłaszcza
w książce
„Ostatnia walka”, wynika to z przetłumaczenia hebrajskiego słowa
Mesjasz, czyli
Pomazaniec, Namaszczony
(gr. Christos,
łac. Christus)
na „Król”. Jako źródło takiego tłumaczenia podał
książkę
ks. kard.
Józefa Ratzingera. Była to tam
jednak raczej
figura stylistyczna emerytowanego
papieża, mająca na celu wyakcentowanie prawdy o Królowaniu
Chrystusa, aniżeli analiza lingwistyczna i teologiczna. Zdaniem
ks.
Kiersztyna,
zbawcze wyznanie „Jezus jest Mesjaszem” można „bardziej po
polsku” wyrazić:
„Jezus jest Królem”. I dalej pisał:
„Są trzy etapy, które prowadzą do pełni wiary w Jezusa:
rozpoznać Jego święte Imię – Mesjasz, w Nie uwierzyć i Je
wyznać – dokonać intronizacji”.
Tyle,
że taka „intronizacja” to akt osobistego
zbawienia, a nie społeczne panowanie Jezusa Chrystusa.
Hebrajskim,
biblijnym słowem oznaczającym króla w ścisłym
znaczeniu, także w odniesieniu do Boga i przyszłego Mesjasza, jest
Melek
(MLK;
gr. Basileus,
łac. Rex).
Mashiach
(zgrecyzowane:
Messian)
natomiast znaczy dosłownie Namaszczony (stąd polskie słowo maść
i pochodne). Owszem, „pomazaniec” może być synonimem „króla”.
Ale pomazańcem był także kapłan i prorok, a w chrześcijaństwie
król i biskup, a szerzej każdy namaszczony krzyżmem (chrisma),
lub mający charyzmat jakiejś posługi.
Jezus
jest Mesjaszem, to znaczy „namaszczonym przez Boga” na jedynego
Zbawiciela, Odkupiciela,
Pośrednika, Kapłana, Proroka oraz Króla. Z racji funkcji i
charakteru Mesjańskiego oraz oczywiście
bycia zarazem
Bogiem, Jezus z Nazaretu jest
Królem Wszechrzeczy (Rex
Universi)
i żadna władza, duchowna czy świecka, nie musi Go w tym celu
„intronizować”, czyli
Go na Jego własny
tron
wprowadzać.
Tak mówią
przeciwnicy intronizacji, i mają rację, ale na tym poprzestają, i
przez to całkowicie błądzą, co czyni ich argumentację demagogią.
Z owego tytułu Chrystus
Jezus ma
bowiem
prawo być też konkretnym królem (Melek)
każdej społeczności. Lecz do tego właśnie On sam chce zgody
ludzi, gdyż ziemię Bóg
oddał im w wieczyste panowanie: Bądźcie
płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili
ją sobie poddaną (Rdz
1, 28);
Niebo jest
niebem Pana, synom zaś ludzkim dał ziemię (Ps 115/113,
16). Bóg
szanuje swoje własne słowo i jest nim „związany”. Dlatego nie
„intronizujemy” Syna Bożego na Jego tron w niebie, ale możemy
i powinniśmy Go intronizować na tron naszych terytoriów i
społeczności na ziemi. Uznając
Pana Jezusa np. Królem Polski, nie tylko „uznajemy” Jego władzę
królewską, ale oddajemy mu dobrowolnie prawo do wykonywania
władzy nad nami, która
jest w naszych rękach, we
wszystkich dziedzinach
życia
społecznego
Rzeczpospolitej.
Wybór
Jezusa - Człowieka,
a nie jakiegoś
„cesarza”
np.,
jest
zarazem logiczny i jedynie słuszny, gdyż to właśnie On, jako
Pierworodny
wobec każdego stworzenia (Kol
1, 15) oraz Odkupiciel jest Głową całej ludzkości ze swej natury
i zasługi. Intronizacja jest zatem jednym z konstytutywnych
fundamentów, by
ustanowić
wszystko w Chrystusie (instaurare
omnia in Christo)
jako
Głowie, to co w niebiosach i to co na ziemi, dla dokonania pełni
czasów (por.
Ef 1, 10).
Zatem
dokonywanie
„intronizacji Jezusa
na Króla”,
gdzie słowo Król jest tylko synonimem słowa Mesjasz (Chrystus)
mogło
być słusznie krytykowane przez władze Kościoła, jako bezzasadne.
Mamy
świadomość, że ta krytyka ma też inne podłoże, ale to odrębne
zagadnienie. Taka intronizacja nie byłaby też tym, czym ma być w
istocie. W tym ujęciu tytuł „Jezus Król Polski” znaczyłby
przecież „Jezus Chrystus Polski”, a to wyrażenie szerokie, lub
nieadekwatne.
Owszem,
my mamy przyjąć
Go w
pełni jako Mesjasza, Zbawiciela Polaków, ale jest to dar i
konieczność dla każdego człowieka, który chce być zbawiony, bo
innego zbawiciela nie ma. Na tym polega nawrócenie wszystkich
narodów od dwóch
tysięcy lat. Trzeba natomiast też
ogłosić Jezusa Królem Polski dlatego,
że jest On Bogiem i Chrystusem, a nie tytułować Go „Chrystusem
Polski”. Używanie
wyrażenia „Jezus Król Polski” jest więc dopuszczalne tylko o
tyle, o ile samo Imię Jezus jest tu zwięzłym określeniem Jego
Osoby, bez podtekstu doktrynalnego wyżej podanego.
Istota
(diferentia
specifica)
intronizacji o jaką chodzi teraz,
której Chrystus Pan domaga się najpierw od Polski, ale i od
wszystkich krajów, polega na tym, że chce On panować w narodach
też jako Król
– Melek.
Królowanie w tym sensie jest dosłownym sprawowaniem władzy nad
ludźmi na ziemi, także w sprawach doczesnych. Ziemię dał Bóg na
początku stworzenia człowiekowi pod panowanie i z tego wynikają
podstawowe zasady walki duchowej w zakresie społecznym: zasada
konieczności i konkretności modlitwy, zasada ołtarzy, autorytet
władzy, reguły łamania legalnego prawa demonów do społeczności
i terytoriów (z przyzwolenia ludzi), konieczność intronizacji.
Począwszy
od Leona XIII, Kościół naucza o społecznym panowaniu Chrystusa,
choć przede wszystkim należy wskazać istniejące już w Słowie
Bożym rozróżnienie na „Ewangelię o zbawieniu” i „Ewangelię
o Królestwie”. Jest to ciekawy i ważny dla nas temat, który
będzie omówiony osobno. Generalnie, to sami ludzie muszą pozwolić
Chrystusowi panować także w wymiarze spraw świeckich, gdyż Bóg
dał ludziom wolną wolę. Odnośnie tego ostatniego, warto jeszcze
zasygnalizować, iż zasada intronizacji ma sens tylko w ramach
teologicznego paradygmatu wolnej woli. Paradygmat przeciwny,
predestynacjonistyczny, oczywiście nie może widzieć jej potrzeby,
i tu też można upatrywać źródła sprzeciwu wobec intronizacji,
jako zbędnej, skoro „Chrystus i tak panuje, jak sam chce”.
Dlatego
intronizacja, aby była tym, czego dokładnie żąda od nas Pan, ma
polegać na tym, że ludzie i ich różne władze świeckie
wybiorą,
uznają expressis
verbis Jezusa
Chrystusa (Króla per
se)
Królem konkretnym
(Melek)
swojego kraju, miasta, stowarzyszenia, rodziny i swoim własnym.
Oczywiście ważniejsze jest aby każdy człowiek sam najpierw
przyjął Pana Jezusa jako Zbawiciela, Mesjasza, bo od tego zależy
jego życie wieczne, a także życie w łasce, uzdrowienie,
uwolnienie, szczęście. Ale potem tego Jezusa intronizował też
jako Króla w sprawach doczesnych („Króla w całym tego słowa
znaczeniu”). Królestwo Boże ma być przecież rozszerzane także
na ziemi, czemu sprzeciwiają się różni ludzie i środowiska, o
czym wiemy dobrze.
Piłat,
jako
przedstawiciel
władzy świeckiej, nie pytał Jezusa czy jest Mesjaszem
(Christos),
ale czy jest Królem [Żydów]
(Rex
Judaeorum;
Basileus
ton Joudauon)
i taki napis umieścił na Krzyżu. Przywódcy żydowscy nie chcieli
Jezusa na króla (Melek),
a wybrali cesarza rzymskiego. Odrzucili Go też jako Mesjasza, a
wybrali religię faryzejską. My, naród polski, powinniśmy w
pełni przyjąć
Jezusa jako Mesjasza
(uczynili
to już nasi
przodkowie i władcy ponad tysiąc lat temu)
i wybrać
(też przyjąć, uznać, ogłosić) tegoż Jezusa Chrystusa Królem
(Melek)
Polski. I ten wybór należy do nas. W Polsce powinno to być
bardziej oczywiste, niż w innych krajach, gdyż mamy wielusetletnią
tradycję wybierania królów (czyżby
także
dlatego
Pan wybrał nas do rozpoczęcia tej Misji?).
Z
tego wynika też fakt, że podmiotem właściwym do przeprowadzenia
takiej intronizacji są przede wszystkim władze świeckie. Co
więcej, nie muszą one wcale pytać o zgodę biskupów, ani domagać
się tego
wpierw od
nich. Szlachta polska zebrana na wolnej elekcji nie pytała księdza
prymasa, ani biskupów kogo ma ogłosić królem. Jej wybór
po fakcie był
sankcjonowany przez hierarchię religijnym obrzędem koronacji i
namaszczenia elekta. Tym bardziej w obecnych czasach, gdy sami
biskupi głoszą autonomię porządku świeckiego. Zadaniem Kościoła
jest dawanie ludziom Jezusa Chrystusa (Mesjasza), jako Zbawiciela i
Boga, zaś zadaniem władz świeckich jest realizowanie Jego
Panowania i Nauczania w sprawach doczesnych, uznając Go za Króla
(Melek).
Najlepiej ze wzajemnym wsparciem.
Podsumowując,
gdyby przyjąć interpretację, że słowo Król jest tylko
tłumaczeniem
i
synonimem
słowa Chrystus, to określenie z oficjalnych dokumentów i liturgii
Kościoła „Chrystus Król” (Christus
Rex)
byłoby zwykłą tautologią. Papież Pius XI ustanowił w
1926 roku święto
Pana
naszego Jezusa
Chrystusa Króla (Domini
nostri Jesu Christi Regis),
a nie Jezusa Króla (w znaczeniu: Chrystusa). Świąt ku czci Jezusa
jako Mesjasza jest już wiele: Zwiastowanie, Narodzenie, Chrzest,
Męka i Śmierć, Zmartwychwstanie, Wniebowstąpienie...
Pius XI wezwał, by Jezus Chrystus był też uznany za „króla
społeczności ludzkich” (Rex).
Przeniesienie
święta na koniec roku liturgicznego
w
1970 roku przesunęło
znów akcent w
stronę Króla
tylko jako Chrystusa (Rex
Universi),
ale
chyba nie warto tego eksponować, by nie stwarzać mylnego wrażenia,
że za intronizacją są tylko niektóre
środowiska tradycjonalistyczne,
albo
że Kościół katolicki
całkiem
wycofał się z poprzedniego nauczania.
Naszym
celem jest, aby
w Polsce i innych narodach panował Jezus Chrystus Król;
Jeshu[a]
ha'Mashiach
Melek;
Jesous
Christos Basileus;
Jesus
Christus Rex.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz