30 maja 2016

Duszewność - podróbka życia duchowego


Króluj nam Chryste!

Jednym z największych i najbardziej powszechnych zagrożeń dla życia duchowego chrześcijanina i zarazem dla życia całego Kościoła jest duszewność, czyli mylenie aktywności naturalnych władz duszy: rozumu, woli, pamięci i uczuć, z autentycznym życiem wiary, wypływającym z ducha ludzkiego złączonego z Trójcą Świętą.

Problem ten obnaża św. Juda Apostoł, uprzedzający: Wy zaś umiłowani, przypomnijcie sobie te słowa, które były zapowiedziane przez Apostołów Pana naszego Jezusa Chrystusa, gdy mówili do was, że w ostatnich czasach pojawią się szydercy, którzy będą postępowali według własnych bezecnych pożądliwości. Oni to powodują podziały (w Wulgacie: sami siebie odłączają), [a sami] są cieleśni (dosłownie: „duszewni”; gr. psychikoi; łac. animales) [i] Ducha nie mają (Jud 17-19). Można by też napisać ducha małą literą, gdyż nie kierują się duchem, nie żyją w duchu.

W Listach Apostolskich czytamy o ludziach cielesnych, duszewnych i duchowych. W Liście do Rzymian (zob. 8, 4-13) ludzie dzielą się na żyjących według ciała i według Ducha (lub raczej ducha, zależnie od kontekstu). Natomiast w kilku innych miejscach (zob. 1 Kor 2, 14; Jud 19; por. Jk 3, 15; 1 Kor 15, 44-46) są też ludzie dodatkowego rodzaju, w Biblii Tysiąclecia i Biblii Warszawskiej tłumaczeni jako zmysłowi, u Judy w BT cieleśni, w Biblii Gdańskiej bydlęcy (rezultat pobieżnego odczytania łacińskiego animales, jako „zwierzęcy”, a nie „duszewni”). Zmysłowość w potocznym języku tożsama jest z cielesnością, a nie o to tu przecież chodzi.

W Nowym Testamencie człowiek „zmysłowy” w Kościele, to wierzący, autentycznie, bądź pozornie,  ale kierujący się w religii nie duchem, lecz tylko nieprzemienionymi [jeszcze], a zatem zranionymi i zaćmionymi przez grzech, władzami duszy: naturalnym rozumem (intelektem), naturalną wolą (gorliwością), nieuzdrowioną pamięcią, nieuporządkowanymi uczuciami (emocjami) i wyobraźnią (fantazją), lub głównie doznaniami zmysłowymi. W oryginale greckim człowiek taki to psychikos (od psyche – dusza). Duchowy to pneumatikos (od pneuma - duch), zaś cielesny to sarkikos (od sarks – ciało). W łacińskiej Wulgacie odpowiednio: animalis (od anima), spiritualis (od spiritus) i carnalis (od caro).

Tłumaczenie polskie w paru wydaniach Biblii (i w wielu innych językach) tego pierwszego na „naturalny”, nie oddaje głębi sensu, choć jest ogólnie bliskie, zaś „intelektualny” (jak jest w kilku przekładach) i „zmysłowy” wskazuje na tylko jeden z aspektów. Z kolei właściwsze, możliwe określenie „psychiczny” potocznie oznacza chorego psychicznie, dlatego też zastosowane przez tłumaczy pism Tertuliana słowo „psychik”, „psychicy” źle się z tym kojarzy, choć samo współczesne określenie „psychika” trafnie oznacza władze duszy, nie obejmujące swym zakresem ducha. Stąd psychologia zajmuje się tylko nimi, pomijając, lub negując życie ściśle duchowe.

Wśród nowych anglojęzycznych przekładów Biblii, dwa oddają dosłowny sens tego wyrazu. ExeGeses Companion Bible (ECG) ma: soulical, a Concordant Literal Version (CLV): soulish (od soul - dusza). Toczyła się niedawno dyskusja, czy formy te są synonimami, czy też mają osobny odcień znaczeniowy. Istnieje interpretacja, że soulical jest bardziej subtelne, odnosi się do niedojrzałego wierzącego, zaś soulish jest dosadne, oznacza jedynie powierzchownie religijnego. Tłumacze literatury, w której ów problem jest omawiany (przede wszystkim są to książki Watchmana Nee i Witnessa Lee), przekładają ten przymiotnik jako „duszewny”, tak jak jest od wieków w Biblii Słowiańskiej: duszewen. Także w Rosyjskim Tłumaczeniu Synodalnym (druga poł. XIX wieku): duszjewnyj, w ukraińskim przekładzie Kulisza (1871 rok): duszewnyj, w macedońskim: duszewniot, w bułgarskim (synodalnym): duszewnijat i to jest najprecyzyjniejsze.

Uważam za niezbędne, wprowadzenie do polskiego języka (terminologii teologicznej) słów „duszewny” i „duszewność”, nie tylko dla precyzji przekładów, ale przede wszystkim dla dobra wierzących i Kościoła, gdyż ułatwi to rozpoznanie i rozwiązywanie omawianego problemu. A ściślej nie wprowadzenie, lecz przywrócenie, bowiem słowo „duszewny” znajduje się w „Słowniku Języka Polskiego” Samuela Bogumiła Lindego, t. I, Warszawa 1807, wyjaśnione jako: „od duszy, duszy się tyczący” oraz w polskiej literaturze XIX-wiecznej.

Historyczne i obecne spory międzywyznaniowe i wewnątrzkościelne są zwykle dziełem takich „duszewnych”, zewnętrznie rozumujących wyznawców. „Dyskusje” i „apologetyki” internetowe na tematy biblijne i konfesyjne to najlepsze przykłady działania na poziomie umysłu, gorliwości i emocji w sferze religii. Ludzie duszewni nie pojmują istoty i głębi Pisma Świętego jako Słowa Bożego, sakramentów i liturgii. Człowiek zmysłowy (intelektualny, naturalny, duszewny; gr. psychikos) bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać, bo tylko duchem można to rozsądzić. Człowiek zaś duchowy (gr. pneumatikos) rozsądza wszystko, lecz sam przez nikogo nie jest sądzony (1 Kor 2, 14-15). Jak piszą Apostołowie św. Piotr i św. Juda: Ci zaś wypowiadają bluźnierstwa na Chwały i na to, czego nie znają (por. 2 P 2, 10. 12 i Jud 8. 10), np. wygadując brednie na temat czci dla Maryi, katolickiej Mszy, czy Spowiedzi, których sensu nie pojmują.

Tego typu ludzie, paradoksalnie, sami siebie nierzadko uważają za prawdziwie „duchowych”, tylko dlatego, że są „wolni od form, rytuałów i instytucji”, w przeciwieństwie do „ludzi religijnych”, w sensie: „duszewnych”. Postawa taka pojawia się od dawna w środowiskach charyzmatycznych, głównie protestanckich, ale też czasem katolickich. Nie jest to nic nowego, lecz echo starego błędu montanistów z drugiej połowy II wieku, głoszących radykalny „charyzmatyzm” (i oczywiście rychły koniec świata). We własnym mniemaniu byli oni pneumatikoi, w przeciwieństwie do psychikoi, czyli lekceważonych „zwykłych wierzących”, nieprzekonanych do ich ekstaz i proroctw, a od których w końcu się odłączyli, tworząc swój odłam. Wśród nich Tertulian, niegdyś obrońca ortodoksji chrześcijańskiej, pisał: „Później uznanie i głoszenie Ducha Świętego odłączyło nas od psychików”. Zasadniczym błędem tego typu ludzi (od czasów Nowego Testamentu i Montana, aż do dziś) jest pogląd, iż posługiwanie charyzmatami, emocjonalizm, lub radykalizm, oznacza duchowość, co ich odrywa od rdzenia Kościoła:

Niechaj was nikt nie odsądza od nagrody, zamiłowany w uniżaniu siebie i przesadnej czci aniołów, zgłębiając to, co ujrzał. Taki, nadęty bez powodu zmysłowym swym sposobem myślenia, nie trzyma się mocno Głowy - [Tego], z którego całe Ciało, zaopatrywane i utrzymywane w całości dzięki wiążącym połączeniom członków, rośnie Bożym wzrostem (Kol 2, 18-19).

Ryzyko tego błędu, bądź nadużywania pojęcia „duszewności” dla własnego wywyższenia, nie może jednak oddalać rozsądnych chrześcijan od rzetelnej diagnozy jej problemu.

Księga Mądrości stwierdza o człowieku, iż Bóg tchnął w niego duszę działającą i napełnił duchem żywotnym (Mdr 15, 11). Te określenia zwracają uwagę, iż właściwością duszy jest działanie, ducha zaś życie. Dusza jest więc czymś bardziej zewnętrznym i funkcjonalnym względem ducha (czy raczej duch stanowi najistotniejszą jej część), toteż religijność „duszewna”, czyli wypływająca tylko z duszy w tym znaczeniu, jest powierzchowna, pozbawiona istoty – życia duchowego. Jest intelektualizmem, bądź pobożnościowym aktywizmem, jak to określała w XVI wieku św. Teresa od Jezusa, karmelitanka, Doktor Kościoła, jeden z największych nauczycieli życia duchowego.

Pismo Święte również w innych kontekstach odróżnia duszę od ducha. W ten sposób św. Paweł modli się, aby nienaruszony duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana (1 Tes 5, 23). Podobnie Najświętsza Maryja Panna śpiewa: Wielbi dusza (gr. psyche; łac. anima) moja Pana i raduje się duch (gr. pneuma; łac. spiritus) mój w Bogu, zbawicielu moim! (Łk 1, 46-47). Wszystkie aspekty natury człowieka mają być zatem nakierowane ku Bogu. Tradycyjna antropologia filozoficzna i teologiczna rozróżnia zwykle tylko ciało i duszę, jako całą duchową część osoby ludzkiej, bądź w miejsce ducha stawia umysł (gr. nous; łac. mens). Antropologia biblijna idzie bardziej w głąb, gdyż jej głównym zainteresowaniem jest zbawienie człowieka, a nie poznanie struktury bytu.

Tym, co jest zdolne oddzielić duszę od ducha, jest właśnie żywe Słowo Boże (por. Hbr 4, 12). Nie chodzi tu o substancjalne rozdzielanie duszy i ducha, jako osobnych bytów, ale o rozróżnianie ich, potrzebne do dojrzewania, uświęcania i wzrastania ku Bogu całej natury człowieka pod wpływem łaski. Kościół katolicki naucza, iż „rozróżnienie to nie wprowadza jakiegoś dualizmu w duszy (Sobór Konstantynopolitański IV w 870 roku), lecz duch oznacza, że człowiek, począwszy od chwili swego stworzenia, jest skierowany ku swojemu celowi nadprzyrodzonemu (Sobór Watykański I w 1870 roku)”.

Dlatego List do Hebrajczyków podkreśla, że Słowo Boże osądza pragnienia i myśli serca, czyli to, czy wola i rozum (władze duszy) we wnętrzu człowieka, a nie na ich powierzchownym poziomie są skierowane ku duchowi (oraz Duchowi), czy ku ciału. To drugie skierowanie uniemożliwia autentyczne poznanie Słowa Bożego, dlatego Jezus Chrystus powiedział: Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą (Mt 5, 8), a w jakimś stopniu już oglądają.

Co jednak istotne, sama niedojrzałość wierzącego, fakt że znajduje się on na początkowym etapie rozwoju życia duchowego, lub po prostu jest biblijnym prostaczkiem, zwykłym wiernym, nie oznacza że jest on człowiekiem duszewnym. Chrześcijanin, nakierowany w swym sercu na Boga, żyjący w łasce, mający świadomość swej słabości, to w zalążku już człowiek duchowy, a jednym z probierzy tego faktu jest właśnie jego pokora. Apostołowie nazywali ludźmi „zmysłowymi” tych, którzy robili zamęt w Kościele, wynosząc się ponad innych, bądź usilnie zmieniając ich na swoją modłę, zaś otrzymane dary charyzmatyczne, lub naturalne duszy, czy własny typ temperamentu, uważali za swą wyższą duchowość.

Typowym objawem duszewności, nieznajomości spraw ducha, jest niepojmowanie tego, czym jest serce i utożsamianie go z uczuciami. Wierzący emocjonaliści myślą, że ich przyrodzona uczuciowość lub spontaniczność, to właśnie „wiara sercem”. Tym z kolei gardzą intelektualiści, którzy każdy przejaw poruszenia duchowego, rozradowanie płynące autentycznie z serca, biorą za przejaw „emocjonalizmu”. Nie mają pojęcia czym jest „wewnętrzne oświecenie”, „przekonanie wiary”, „odczucie serca”, myląc je ze „ślepym uczuciem płynącym z podświadomości”, które odrzuca „Przysięga Antymodernistyczna” z 1910 roku, a utożsamiając wiarę tylko ze zdobywaniem wiedzy teologicznej. Na jednych i drugich pobłażliwie patrzą woluntaryści, dla których „liczą się czyny”, a nie „słowa”, czy „uczucia”.

Inną cechą duszewnych ludzi jest domaganie się, aby inni mieli taką „właściwą” religijność, jak oni. Kiedy intelektualiści każą nam „lepiej poznać wiarę”, emocjonaliści „otworzyć serce”, a woluntaryści „zrobić coś konkretnego”, bywają irytujący, a czasem wręcz nieznośni. To im właśnie należy wskazać najlepszą cząstkę, jaką jest spotkanie z Bogiem w duchu. W człowieku duszewnym Marta (dusza) troszczy się o wiele, wywyższa się, tłamsi, lub ignoruje Marię (ducha). Nie są one jednak przeciwniczkami, lecz siostrami w jednym domu i celem obu ma być służenie Chrystusowi, lecz wpierw słuchanie Go.

W nowszych protestanckich opracowaniach tego zagadnienia przejawia się czasem tendencja do owego oddzielania bytowego, a raczej przeciwstawiania sobie duszy i ducha, gdzie dusza właściwie byłaby objęta szerszym zakresem ciała. Jest to m. in. skutek takich niejasnych przekładów, także katolickich, gdzie psychikos jest oddawane przez cielesny, zmysłowy. To przeciwstawianie można jednak rozumieć w sensie moralnym, jako walkę dążności ducha i ciała, gdzie „ciało” (gr. sarks, łac. caro) oznaczałoby naturalną, a zatem i cielesną stronę władz duszy, jako jego formy, oraz ich zranienie przez grzech, w odróżnieniu od natury ciała (gr. soma; łac. corpus).

Wśród teologów katolickich, np. św. Teresa Benedykta od Krzyża, karmelitanka (Edyta Stein), upatruje w „duchu” najwyższą część (aspekt) duszy, która jest bezpośrednio skierowana ku Trójcy Świętej, zaś „dusza” (w rozumieniu Nowego Testamentu) według niej, to te aspekty całej duszy, które są bliższe ciału, czyli jej rola formy ciała. Trzeba tu koniecznie zaznaczyć, iż naturalne władze duszy same w sobie nie są złe, służące szatanowi (jak twierdził Marcin Luter), lecz jedynie nie przystające do odbioru rzeczywistości duchowej, dlatego muszą zostać przemienione przez łaskę, a w trakcie tego procesu nawet uciszone. Najdogłębniej sprawy te opisał w swoich dziełach św. Jan od Krzyża, karmelita, Doktor Kościoła z XVI wieku, jeden z największych katolickich mistrzów modlitwy i życia duchowego.

Decydujący jest więc kierunek, ku któremu zwrócone jest centrum, tożsamość osoby („ja”). Czy ku ciału (i w ogóle stworzeniu), czy ku duchowi, a przezeń Duchowi - Bogu. Istotne jest też, czy serce jest miękkie, pokorne i otwarte, aby duch ludzki był uwolniony, a Duch Boży przezeń swobodnie przepływał. W momencie nowego narodzenia (przyjęcia łaski uświęcającej) duch człowieka zostaje ożywiony, złączony z Bogiem. To dzieje się od razu, gdyż duch ma życie na skutek usprawiedliwienia (Rz 8, 10). Natomiast całe życie chrześcijańskie jest umacnianiem wewnętrznego człowieka (por. Ef 3, 16; Rz 7, 22), czyli władz duszy, aż osiągniecie cel waszej wiary – zbawienie dusz (1 P 1, 9).

Jednym z elementów tego procesu, jest przemienianie się przez odnawianie umysłu (por. Rz 12, 2; zob. Hbr 5, 14). Przy pomocy Słowa Bożego, które posiada moc burzenia, dla Boga, twierdz warownych. Udaremniamy ukryte knowania i wszelką wyniosłość przeciwną poznaniu Boga, i wszelki umysł poddajemy w posłuszeństwo Chrystusowi (2 Kor 10, 4-5). Autentyczna chrześcijańska duchowość podporządkowuje umysł, a w dalszej konsekwencji wolę, pamięć, wyobraźnię, uczucia, zmysły i ciało Bogu w Duchu, poprzez jednoczenie z Chrystusem Panem, który jest naszą Głową, pod którą wszystko ma być poddane, m. in. poprzez pełną i wieloaspektową intronizację.


Następny tekst na temat duszewności w Kościele:

Duszewność w liturgii i teologii.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz